„Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.”
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.”
•••
Zadzwoniła do menadżera i zrezygnowała z
nagrania piosenki. Zrobiła to ze względu na Ann, Tima oraz Gregora, którego nie
mogła teraz zostawić. Po raz kolejny zrezygnowała ze swoich marzeń i pragnień…
Jednakże czuła na sobie tą ciążącą odpowiedzialność, która nakazywała jej
zaopiekować się Timem a i również może Gregorem. On był przecież skoczkiem
narciarskim, nie mógł zrezygnować z tego tak z dnia na dzień. A ona? Ona miała
możliwość przynieść trochę pożytku i pomóc chłopakowi. Mimo wszystko, to nie
była taka łatwa sprawa. Wstawanie w nocy, kolki, ząbkowanie… Sami nie dawali
sobie już powoli rady. Mieli po prostu dosyć, ale nie poddawali się.
Wynagradzał im wszystko uroczy uśmiech małego, który dodawał im motywacji na
inne, lepsze, lżejsze jutro. To wszystko ich do siebie zbliżyło. Stali się
przyjaciółmi, których łączyła silna, wyjątkowa więź. Jedno, rzuciłoby się w
ogień za drugim. Ale Jej ciągle czegoś brakowało… Kogoś… Wiedziała kogo…
-Wiem, że teraz możesz nie chcieć
mnie widzieć.- zaczęła na wstępie, kiedy zobaczyła, że drzwi otworzył Jej
niebieskooki blondyn. Jej blondyn. Jedyny. Najlepszy. Wyjątkowy. Szkoda, że to
dotarło do Niej tak późno… Może za późno…- Zajmę Ci góra pięć minut, ale proszę
wysłuchaj mnie.
-Dobrze, więc
mów.- bąknął. Widać, że nie chciało mu się rozmawiać z Vanessą, lecz kiedy
zobaczył Ją u progu swoich drzwi, w Jego duszy zapanowała wiosna. Brakowało mu
Jej. Najzwyczajniej brakowało…Mimo, że tak niewiele miał wcześniej z Nią kontaktów.
-Ty nie jesteś, a
nawet niemożliwe, żebyś był taki, aby mnie zranić. Nie wiem dlaczego tak wtedy
powiedziałam albo nawet pomyślałam…- wiedziała. Po prostu bała się zranienia,
ale to dzięki Ann. Jednak teraz nie winiła Ją za nic… Ona chciała przecież Jej
dobra.- W ostatnim czasie nie wiem, co się ze mną dzieje. Ciągle mi się śnisz,
każdego ranka budzę się z Twoim imieniem na ustach.- dotychczas błądziła gdzieś
wzrokiem, lecz teraz zdecydowała się spojrzeć w niebieskie oczy chłopaka.- Nie
wiem czy czasem się w Tobie nie zakochałam…- wyznała pewnie, kończąc swój monolog
i czekając na reakcję chłopaka, której tak strasznie się obawiała. Właśnie w
tej chwili ważyły się losy Jej dalszego życia. Przyszłości, którą chciała
poznawać właśnie z Nim. Śmierć Ann uświadomiła Jej, że w życiu trzeba spróbować
wszystkiego. Nie żałować ani jednej chwili, w której chociaż ułamek sekundy
było się szczęśliwym. A z Nim właśnie była… To właśnie przy Jego boku świat i
Jej problemy znikały. Dlaczego z taką łatwością pozwoliła wypuścić sobie to z
rąk?
-Vanessa…-
uśmiechnął się. Mimowolnie i Jej usta wykrzywiły się w uśmiech. Nie chciała
tego, lecz tak podziałały na Nią Jego roześmiane oczy.
-Naprawdę chcę
spróbować być z Tobą… Chcę chociaż tego posmakować, aby nie żałować przed
śmiercią niczego.- weszła mu w słowo. Przed oczami stanęła Jej scena z pogrzebu
Ann. Zrozpaczony Gregor, któremu rozpacz i strach zaglądał w oczy, tłum zapłakanych ludzi a tylko Ona stała
wyprostowana z Timem na rękach i patrzyła jak Jej przyjaciółkę składają do
grobu. Obiecała Jej… Obiecała dawno, że nie będzie płakać na Jej pogrzebie…
Musiała dotrzymać obietnicy, chociaż było tak ciężko…
-Ja też chcę tego
samego.- powiedział rozmarzony, po czym Vanessa zawiesiła się na Jego szyi, nie
oszczędzając zdezorientowanemu chłopakowi czułości. Tego właśnie potrzebowała.
Potrzebowała miłości. Czułości. Braku ciążenia ze strony wspomnień. Nie
myślenia o tym, co wydarzy się w przyszłości. Żyła tylko tą cudowną chwilą,
która trwać mogła już na zawsze. Spojrzała w górę na bezchmurne niebo.
Uśmiechnęła się. „Ann, widzisz? W końcu znalazłam szczęście… Dziękuję, to Ty
naprowadziłaś mnie na właściwe tory.”. W Jej oku pojawiła się łza. Często
rozmawiała z przyjaciółką. Czuła Jej
obecność na każdym kroku. Bo Ona ciągle z Nią była. W Jej sercu. Nie
odstępowała Jej nawet na krok. To, że nie mogła z Nią być fizycznie, nie
oznaczało, że nie mogła istnieć w Jej głowie. Każdy dzień witała bądź żegnała
właśnie z Nią. Wierzyła, że wszystko co się wokół Niej dzieje dobrego, dzieje
się za sprawą blondynki. Gorzej było jednak z Gregorem… Starał się kompletnie
ze swojej pamięci wymazać Ann. Co stawało na przeszkodzie? Fakt, że nie da się
usunąć z naszego życia kogoś, kogo kochaliśmy. Nieważne czy było dobrze, czy
wprost przeciwnie. Uczucie nie gaśnie. Wielokrotnie widziała scenę, kiedy
Gregor siadał na krześle w kuchni, ukrywał twarz w dłoniach i najchętniej
skończyłby z sobą… Ale nie robił tego głównie ze względu na Tima. Ale co to
dało? I tak Go opuścił… Tak, Gregor też odszedł. Kiedy dowiedział, że jest chory
na nowotwór, nie miał nawet ochoty podjąć trudów leczenia. Zostawił obowiązek
opieki nad Timem Vanessie i Jej ukochanemu, bo miał świadomość, że On nie
będzie mógł być dobrym ojcem dla Niego. Dlaczego? On nie potrafił zapomnieć o
Ann a Tim jeszcze bardziej mu to uniemożliwiał. Kiedy tylko zobaczył uśmiech małego
czy oczy, które całkowicie były mu ufne, miękł… Nie mógł nie myśleć o Ann.
Zwłaszcza, że ich ostatnią rozmową była kłótnia… Kłótnia, którą On sam zaczął.
Nie mógł sobie tego wybaczyć. Dlatego też, zakończył tak szybko swe ludzkie
zgryzoty. Tam, gdzie jest teraz, na pewno będzie mu lepiej… Kto wie, może już
wszystko wytłumaczyli sobie z Ann? Ale to teraz ich dwójka coraz mocniej
kibicowała z góry Vanessie oraz Timowi. Szkoda tylko, że Timowi po ojcu został jedynie jeden jedyny list, który Gregor napisał do Niego tuż przed śmiercią.
"Timie,
Kiedy będziesz czytał ten list, zapewne będziesz już dużym chłopcem. Będziesz wiele wiedział, rozumiał... Poznasz trochę ten świat. Dlaczego też, proszę nie miej nigdy za złe, że ani ja, ani Twoja mama -Ann- nie jesteśmy obecni w Twoim życiu, synku... Są rzeczy, które są silniejsze od nas... Dużo silniejsze. A taką rzeczą jest właśnie śmierć. Ale wiesz co jest najważniejsze? Aby nie szukać nigdy winnych a próbować podnieść się po czyjejś stracie... Hm, chociaż przyznam, że ja sam nie jestem w tym ekspertem... Po śmierci Twojej mamy, ledwo trzymałem się przy życiu. Wiesz dlaczego Ci to wyznaję? Bo chcę, abyś wiedział, że od samego początku traktowałem Cię poważnie. Jesteś, byłeś, będziesz dla mnie ważny. Mimo że mnie teraz przy Tobie nie ma... Właściwie, nigdy nie było... Bo czasy, w których byłem obecny w Twoim życiu, nie są dla Ciebie pamiętne. Po co ten nieskładny list? Piszę go po to, abyś miał świadomość, że masz ojca. Masz matkę. Nigdy nie czuj się źle czy inaczej z tego powodu, że zajmują się Tobą 'obcy' ludzie. To nieprawda. Nie liczą się więzy krwi, synku. Liczą się uczucia, którymi darzymy drugą osobę. Wiem i jestem tego pewien, że Vanessa nigdy nie da Ci odczuć, że jesteś dla Niej mało ważny. Traktuj Ją zawsze dobrze, z należytym szacunkiem. Ona Cię kocha i kochała od samego początku. To właśnie Jej wiele zawdzięczasz, Tim. Zapytaj Jej o to, kiedy będziesz już starszy, jeśli mi nie wierzysz. Proszę Cię jeszcze o jedno. Pamiętaj kim jesteś, Timie Schlierenzauer.
Pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie,
Gregor- Twój tata..."
-Wyjdziesz za mnie?- zapytał pewnego
wieczoru, spoglądając na Vanessę z uczuciem, którego dawno nie widziała.
Przyklęknęła obok Niego i spojrzała na żarzący się ogień w kominku. Ujęła jego
twarz w dłonie.
-Michael, na pewno
tego chcesz?- zapytała z czułością.- Jeśli robisz to ze względu na to, że nie
chcesz, abym czuła, że kiedykolwiek mogę liczyć na zawód z Twojej strony, to
wiedz, że ja jestem już innym człowiekiem.- powiedziała, patrząc tym razem w Jego
niebieskie tęczówki.- Nigdy nie Cię już nie wypuszczę z moich sideł… Nigdy…-
dodała szeptem, niezauważalnie się uśmiechając.
-Van…- jego ręce
wtopiły się w jej włosy.- Ja cię kocham…- wyszeptał ledwo słyszalnie tak, jakby
bał się, że ktoś to usłyszy.- Ale jeśli Ty nic nie czujesz… Zrozumiem to…-
odsunął się od niej, zawieszając głowę w dół.
-Nie wyobrażam
sobie życia bez Ciebie…- zbliżyła się do niego, obejmując go w pasie.- Bez
Ciebie i bez Tima…- wtuliła się w jego ciepły tors i zaciągnęła się zapachem
chłopaka.- Kocham Cię…- wyznała w końcu.- Nawet nie wiem kiedy to się zaczęło…
-Mam dokładnie tak
samo.- odezwał się.- Kiedy zobaczyłem Cię wtedy u progu mojego domu, zacząłem
odczuwać to piekące pragnienie. Pragnienie Ciebie.
-Sądzisz, że
naprawdę zasługuję na Was?- zapytała, a w jej oczach z niewiadomych powodów
pojawiły się łzy.- Na Ciebie i na Tima… To zbyt duże szczęście jak dla mnie…
Nie jestem pewna czy podołam…
-Van… Nie bądź
głupia. To ja nie zasługuję na Ciebie.- znowu odsunął się lekko od dziewczyny.
-Michael…-
chwyciła blondyna za rękę.- Czekasz na odpowiedź na Twoje pytanie,czy jest już
raczej nieaktualne?
-To zależy od
odpowiedzi.- uśmiechnął się lekko i zbliżył do siebie Vanessę, oczekując na
odpowiedź.
-Odpowiedź brzmi…-
zrobiła celowo pauzę i przygryzła dolną wargę.- Tak, wyjdę za Ciebie, Hayboeck.-
uśmiechnęła się, po czym złączyła się z chłopakiem w namiętnym pocałunku.
Stała
przed lustrem, dokładnie oglądając sobie odbicie. Wyglądała jak nie ona. Bała
suknia, dbała fryzura, makijaż… Sama nie mogła nadziwić się swoim widokiem. Ale
wyglądała naprawdę pięknie. Była niezwykłą dziewczyną. A co podobało jej się
najbardziej? Przyszłość, która na nią czekała. Już bez problemów sercowych,
mając u swojego boku ukochaną osobę. To uczucie było wspaniałe… A może zaraz
obudzi się i sen się skończy?
-Vanessa…- usłyszała
za swoimi plecami znajomy głos. Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech, po czym
obróciła się na pięcie i zobaczyła Thomasa, który bacznie się jej przyglądał.
Uśmiechnął się blado.
-Czego tutaj
chcesz?- wydukała.
-Porozmawiać…-
zwiesił wzrok na podłodze.- Przepraszam.- usiadł na krześle przy klozetce.-
Moje zachowanie w ostatnim czasie to był kompletny idiotyzm. Sam nie potrafię
się usprawiedliwić…
-Tego nie da się
usprawiedliwić…- przysiadła się do niego.
-Pięknie
wyglądasz.- uśmiechnął się bez przekonania, co odwzajemniła Van.- Wiesz
dlaczego tak zareagowałem na to wszystko?- wysłała mu pytające spojrzenie.-
Kochałem Cię… Wiem, późno to zrozumiałem, ale lepiej późno niż wcale. Kiedy
dowiedziałem się, że jesteś moją siostrą… Moje uczucia stały się dla mnie
chore, więc nie wiem jakim cudem, ale przerodziły się one w nienawiść… Chociaż
to nie była Twoja wina. Przepraszam…- spojrzał na nią błagalnie, podziwiając
widok dziewczyny. Kiedyś wyobrażał sobie ją taką piękną w białej sukni, lecz
przy swoim boku… Kto by pomyślał, że sprawy tak się potoczą? Że Jego ukochana
okaże się być Jego siostrą… Że Jego najlepszy przyjaciel umrze… Że zostanie
pozbawiony bratniej duszy, jaką był Gregor…
-A było w ogóle
między nami coś nie tak?- zapytała, uśmiechając się, po czym przytuliła
Morgiego.- Chciałabym, żebyś wiedział,
że chwile spędzone z Tobą trzymam w sobie jak
fotografie… Cieszę się, że mi to powiedziałeś…
-Przecież jesteś
moją małą siostrzyczką.- pogłaskał ją po głowie. Obydwoje uśmiechnęli się.- Mój
kumpel i siostra w końcu znaleźli szczęście… Nic tylko się cieszyć.- rzekł
trochę bez przekonania.
-Co u Caroline?-
zapytała, gdyż nie potrafiła już opanować swojej ciekawości.- Mam nadzieję, że
nie zepsuje mi ślubu.- przewróciła oczami.
-O nią możesz być
spokojna…- powiedział łagodnie.- Jesteśmy razem. Postanowiliśmy znowu spróbować
być razem. Z każdym dniem poznajemy się na nowo… Sądzę, że coś może z tego
wyjść.
-Thomas… Sądzisz,
że robię dobrze wychodząc za Michaela?- wyrzuciła z siebie, ciężko wzdychając.-
Przecież Ann, kiedyś była przeciwna naszemu związkowi… Moja Ann… Przyjaciółka…
Siostra…- nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, by powiedzieć co czuje.
-Kochasz go?-
zapytał, podnosząc wzrok. Kiwnęła potwierdzająco głową.
-Nawet nie masz
pojęcia jak mi trudno… Kocham Michaela, kocham Tima, ale…- z jej oczu wydostała
się pojedyncza łza.- Ja tak straszliwie za nią tęsknię… Ciągle obarczałam ją
własnymi problemami, nie byłam z nią non stop, jak powinnam… Żałuję każdego
wypowiedzianego w gniewie słowa… Każdej kłótni… Mam sobie za złe, że nie dostrzegałam,
jaki mam skarb przy sobie w postaci takiej przyjaciółki jak Ann. Ona zawsze
mnie wspierała, pomagała, wysłuchała… Była przy mnie, tak po prostu… Tak bardzo
chciałabym podziękować jej za wszystkie złe i dobre chwile, w których ona
zawsze była przy mnie. Za momenty kiedy wspólnie byłyśmy pogrążone w gniewie
albo w rozpaczy… Ona dawała mi siłę na kolejne dni swoim słowem… Miałyśmy tyle
wspólnych historii… Tyle przygód…- jąkała się.- A ja nawet nie zdążyłam jej za
to wszystko podziękować.- rozkleiła się, przez co Thomas natychmiastowo ją
przytulił.
-Spokojnie,
mała… Nie maż się, bo jak pokażesz się Michaelowi
przed ołtarzem?- powiedział, udając, że nie poruszył się słowami dziewczyny, w
których wypowiadała się w swojej przyjaciółce.
-Ale Ann…
-Ann ciągle jest
przy Tobie. Wiesz gdzie? W sercu. W sercu Twoim i Gregora. Ona nigdy nie
zniknie. Póki żyje pamięć o niej, Ann nigdy nie umrze.
-Pamięć o Ann
nigdy nie umrze!- wyrwała się.- Wiesz… Może to śmieszne, ale kiedy patrzę na
uśmiech Tima, mam wrażenie jakbym widziała Ann…
- Bo cząstka jej
wiecznie będzie w Timie. Żywa cząstka, oprócz tej, którą nosisz w sercu. Mogę
się założyć, że Ann teraz patrzy na Was z góry i cieszy się jak małe dziecko
widząc Wasze szczęście… Twoje, Michaela i Tima…- objął ją ramieniem.- A teraz
idź już, bo chyba nie chcesz spóźnić się na własny ślub.- posłał jej uśmiech.
To
był bajkowy ślub. Ona- w pięknej, białej sukience; on- w eleganckim garniturze,
a obok nich skocznia i mnóstwo gości. Każdy, widząc szczęście pary młodej, mimowolnie
uśmiechał się. Ich miłość była dostrzegalna dla każdego. Van, od czasu do
czasu, spoglądała na zgromadzonych gości. Brakowało tylko jednej osoby… Ann.
Jednakże słowa Morgiego, ciągle odbijały się w niej szerokim echem. Teraz
spojrzała na Tima. Po raz kolejny zobaczyła w nim swoją przyjaciółkę, za którą
tak strasznie tęskniła i która jednocześnie odeszła na zawsze... Liczyło się
to, co było tu i teraz. Mieli siebie nawzajem. Mieli swój związek, który
musieli pielęgnować. Mieli Tima, który powoli wyrastał na świetnego chłopca,
który doskonale znał prawdę o swojej matce i ojcu od samego początku, jednak to
nie sprawiło, że nie kochał Vanessy jak matkę czy Michaela jak ojca. Co jeszcze
tutaj było istotne? Tim spodziewał się przyjścia na świat swojego brata,
którego mógłby w przyszłości uczyć grać w piłkę.
_______________________
No,
to przyznawać się teraz. :D
Która
z Was spodziewała się Michaela tutaj?
Chociaż to opowiadanie chciałam zakończyć w miarę szczęśliwie. :)
Chociaż to opowiadanie chciałam zakończyć w miarę szczęśliwie. :)
Teraz
czekam na Wasze opinie dotyczące nie tylko epilogu, lecz i całego opowiadania… Proszę, aby były szczere. Zniosę wszystko. :D
Skoro
to już koniec, nie zaskoczę nikogo, że będę chciała podziękować. Dziękuję
każdemu kto odwiedził mój blog. Każdemu kto komentował. Po prostu KAŻDEMU.
Kocham Was. ;* Nie macie pojęcia jaki kawałek mojego serca sobie zaskarbiłyście,
kochane. ;*
Ann ♥-
mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się do mnie ‘odezwiesz’. ;) ;* Przyznam, że w
chwilach załamania (których miałam sporo), czytałam sobie często Twoje
komentarze i to działało na mnie jak paliwo napędowe do pisania dalszych
rozdziałów. Każde Twoje słowo, którym się ze mną dzieliłaś, brałam bardzo do siebie. Każda Twoja opinia nt. mojej twórczości, była, jest i będzie bezcenna. Nawet nie masz pojęcia jak za wszystko chciałabym Ci podziękować, a
nawet nie potrafię ubrać swoich uczuć w słowa… Wiem, że czasem niektórymi moimi wyborami (jak np. śmierć Ann) mogłam Cię rozczarować, za co przepraszam. Teraz z tego miejsca chcę 'powiedzieć' jednak coś innego. Po prostu DZIĘKUJĘ. ♥
Panna Boop ♥- wzięłam do swojego serca Twoją radę. ;* I wiesz
co? Dzięki Tobie nie ryczałam jak pisałam kolejne rozdziały. ‘Luz w dupie’ i do
przodu! ;* Miałaś rację.Tobie też kochana dziękuję. Świadomość, że zawsze mogłam liczyć na
Twoją opinię (nieważne jak tragiczny był rozdział), była cudowna. ;* ♥
Nika ♥- Dziękuję Ci za każdy komentarz, za każdą literkę
przeczytaną na moim blogu. Ty również byłaś osobą, na której szczerą opinię
zawsze mogłam liczyć. ;* Dziękuję Ci za to. ;* Jesteś wspaniała. ;*
Karolina G ♥ - Ty
również byłaś ze mną od samego początku. ;) Zaczynając od Arytmii Uczyć,
kończąc na tym opowiadaniu. Kolejna cudowna czytelniczka, która zaszczycała
mnie dzielnie swoimi opiniami. Wiedz, że naprawdę jestem Ci za to niezmiernie wdzięczna.
;*
Pauline ♥ - Sama
nie wiem jak to się stało, że taka cudowna blogerka, czytała moje wypociny… To,
co teraz potrafię Ci jedynie przekazać to ogromne podziękowania. ;*
Jagoda Piszczek ♥
- Jagódko...Ubóstwiam
Cię dziewczyno, wiesz? Ty również dołożyłaś cegiełkę do dalszego pisania tej
historii. Dziękuję! ♥
Weroooo… ♥- za każdym razem, kiedy czytałam Twój komentarz,
uśmiechałam się. Kochana, jesteś cudowna! W dużym stopniu przyczyniłaś się do
tej historii. Oj, dużym. Dziękuję! <3
Misi Martaa ♥- Ty doskonale wiesz, że uwielbiam i Ciebie, i Twoje
opowiadanie, więc już nic więcej nie muszę tutaj pisać. ;) Aczkolwiek,
podziękować muszę! Dziękuję. ;*
Podziękowania ode mnie lądują także u Leny Nowak, która z nadejściem każdego rozdziału, obsypywała mnie +jedynkami. Doceniam, naprawdę! ♥
Podziękowania ode mnie lądują także u Leny Nowak, która z nadejściem każdego rozdziału, obsypywała mnie +jedynkami. Doceniam, naprawdę! ♥
Dziękuję również:
Natce O., Asi Wierzbanowskiej, Elizie, phoebe styles, Belli Lada, Wiktorii O., Kayi,
Pozytywnie, Andrei, Pannie Cukrecji, Ani, Tinie, Lucy Sparks, opowiem-ci-moje-zycie.blogspot.com,
Klaudii Kowalskiej, Klaudii Prus, Lewandowskiej-Janowicz-Winiarskiej i całej
reszcie, która tylko odwiedziła tę stronę, nieważne czy komentowała, czy też nie. Jestem zaszczycona, że mogłam liczyć na Wasze wejścia tutaj. ;* ♥
Tak dużo chciałam
tutaj napisać na pożegnanie, ale teraz nie potrafię… Wszystko ze mnie uleciało.
Mam jedynie łzy w oczach, że pewien okres w moim życiu się skończył…
Wiadome jest
jednak, że nie można nieustannie rozpaczać i stać w miejscu, zatem...
Zapraszam na coś nowego z mojej strony czyli
Nie zapomnijcie również odwiedzić
I co dalej? Skoro skończyłam już podziękowania, to nadszedł czas na pożegnanie.
Na słowo, które ostatni raz napiszę właśnie na tym blogu.
Ostatni raz,
żegnam na Poszukiwaniach Samej Siebie. ♥