sobota, 3 maja 2014

Epilog, niczym nowe życie?



„Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.”

•••

                Zadzwoniła do menadżera i zrezygnowała z nagrania piosenki. Zrobiła to ze względu na Ann, Tima oraz Gregora, którego nie mogła teraz zostawić. Po raz kolejny zrezygnowała ze swoich marzeń i pragnień… Jednakże czuła na sobie tą ciążącą odpowiedzialność, która nakazywała jej zaopiekować się Timem a i również może Gregorem. On był przecież skoczkiem narciarskim, nie mógł zrezygnować z tego tak z dnia na dzień. A ona? Ona miała możliwość przynieść trochę pożytku i pomóc chłopakowi. Mimo wszystko, to nie była taka łatwa sprawa. Wstawanie w nocy, kolki, ząbkowanie… Sami nie dawali sobie już powoli rady. Mieli po prostu dosyć, ale nie poddawali się. Wynagradzał im wszystko uroczy uśmiech małego, który dodawał im motywacji na inne, lepsze, lżejsze jutro. To wszystko ich do siebie zbliżyło. Stali się przyjaciółmi, których łączyła silna, wyjątkowa więź. Jedno, rzuciłoby się w ogień za drugim. Ale Jej ciągle czegoś brakowało… Kogoś… Wiedziała kogo…
            -Wiem, że teraz możesz nie chcieć mnie widzieć.- zaczęła na wstępie, kiedy zobaczyła, że drzwi otworzył Jej niebieskooki blondyn. Jej blondyn. Jedyny. Najlepszy. Wyjątkowy. Szkoda, że to dotarło do Niej tak późno… Może za późno…- Zajmę Ci góra pięć minut, ale proszę wysłuchaj mnie.
-Dobrze, więc mów.- bąknął. Widać, że nie chciało mu się rozmawiać z Vanessą, lecz kiedy zobaczył Ją u progu swoich drzwi, w Jego duszy zapanowała wiosna. Brakowało mu Jej. Najzwyczajniej brakowało…Mimo, że tak niewiele miał wcześniej z Nią kontaktów.
-Ty nie jesteś, a nawet niemożliwe, żebyś był taki, aby mnie zranić. Nie wiem dlaczego tak wtedy powiedziałam albo nawet pomyślałam…- wiedziała. Po prostu bała się zranienia, ale to dzięki Ann. Jednak teraz nie winiła Ją za nic… Ona chciała przecież Jej dobra.- W ostatnim czasie nie wiem, co się ze mną dzieje. Ciągle mi się śnisz, każdego ranka budzę się z Twoim imieniem na ustach.- dotychczas błądziła gdzieś wzrokiem, lecz teraz zdecydowała się spojrzeć w niebieskie oczy chłopaka.- Nie wiem czy czasem się w Tobie nie zakochałam…- wyznała pewnie, kończąc swój monolog i czekając na reakcję chłopaka, której tak strasznie się obawiała. Właśnie w tej chwili ważyły się losy Jej dalszego życia. Przyszłości, którą chciała poznawać właśnie z Nim. Śmierć Ann uświadomiła Jej, że w życiu trzeba spróbować wszystkiego. Nie żałować ani jednej chwili, w której chociaż ułamek sekundy było się szczęśliwym. A z Nim właśnie była… To właśnie przy Jego boku świat i Jej problemy znikały. Dlaczego z taką łatwością pozwoliła wypuścić sobie to z rąk?
-Vanessa…- uśmiechnął się. Mimowolnie i Jej usta wykrzywiły się w uśmiech. Nie chciała tego, lecz tak podziałały na Nią Jego roześmiane oczy.
-Naprawdę chcę spróbować być z Tobą… Chcę chociaż tego posmakować, aby nie żałować przed śmiercią niczego.- weszła mu w słowo. Przed oczami stanęła Jej scena z pogrzebu Ann. Zrozpaczony Gregor, któremu rozpacz i strach zaglądał w oczy,  tłum zapłakanych ludzi a tylko Ona stała wyprostowana z Timem na rękach i patrzyła jak Jej przyjaciółkę składają do grobu. Obiecała Jej… Obiecała dawno, że nie będzie płakać na Jej pogrzebie… Musiała dotrzymać obietnicy, chociaż było tak ciężko…
-Ja też chcę tego samego.- powiedział rozmarzony, po czym Vanessa zawiesiła się na Jego szyi, nie oszczędzając zdezorientowanemu chłopakowi czułości. Tego właśnie potrzebowała. Potrzebowała miłości. Czułości. Braku ciążenia ze strony wspomnień. Nie myślenia o tym, co wydarzy się w przyszłości. Żyła tylko tą cudowną chwilą, która trwać mogła już na zawsze. Spojrzała w górę na bezchmurne niebo. Uśmiechnęła się. „Ann, widzisz? W końcu znalazłam szczęście… Dziękuję, to Ty naprowadziłaś mnie na właściwe tory.”. W Jej oku pojawiła się łza. Często rozmawiała z przyjaciółką.  Czuła Jej obecność na każdym kroku. Bo Ona ciągle z Nią była. W Jej sercu. Nie odstępowała Jej nawet na krok. To, że nie mogła z Nią być fizycznie, nie oznaczało, że nie mogła istnieć w Jej głowie. Każdy dzień witała bądź żegnała właśnie z Nią. Wierzyła, że wszystko co się wokół Niej dzieje dobrego, dzieje się za sprawą blondynki. Gorzej było jednak z Gregorem… Starał się kompletnie ze swojej pamięci wymazać Ann. Co stawało na przeszkodzie? Fakt, że nie da się usunąć z naszego życia kogoś, kogo kochaliśmy. Nieważne czy było dobrze, czy wprost przeciwnie. Uczucie nie gaśnie. Wielokrotnie widziała scenę, kiedy Gregor siadał na krześle w kuchni, ukrywał twarz w dłoniach i najchętniej skończyłby z sobą… Ale nie robił tego głównie ze względu na Tima. Ale co to dało? I tak Go opuścił… Tak, Gregor też odszedł. Kiedy dowiedział, że jest chory na nowotwór, nie miał nawet ochoty podjąć trudów leczenia. Zostawił obowiązek opieki nad Timem Vanessie i Jej ukochanemu, bo miał świadomość, że On nie będzie mógł być dobrym ojcem dla Niego. Dlaczego? On nie potrafił zapomnieć o Ann a Tim jeszcze bardziej mu to uniemożliwiał. Kiedy tylko zobaczył uśmiech małego czy oczy, które całkowicie były mu ufne, miękł… Nie mógł nie myśleć o Ann. Zwłaszcza, że ich ostatnią rozmową była kłótnia… Kłótnia, którą On sam zaczął. Nie mógł sobie tego wybaczyć. Dlatego też, zakończył tak szybko swe ludzkie zgryzoty. Tam, gdzie jest teraz, na pewno będzie mu lepiej… Kto wie, może już wszystko wytłumaczyli sobie z Ann? Ale to teraz ich dwójka coraz mocniej kibicowała z góry Vanessie oraz Timowi. Szkoda tylko, że Timowi po ojcu został jedynie jeden jedyny list, który Gregor napisał do Niego tuż przed śmiercią.
"Timie,
Kiedy będziesz czytał ten list, zapewne będziesz już dużym chłopcem. Będziesz wiele wiedział, rozumiał... Poznasz trochę ten świat. Dlaczego też, proszę nie miej nigdy za złe, że ani ja, ani Twoja mama -Ann- nie jesteśmy obecni w Twoim życiu, synku... Są rzeczy, które są silniejsze od nas... Dużo silniejsze. A taką rzeczą jest właśnie śmierć. Ale wiesz co jest najważniejsze? Aby nie szukać nigdy winnych a próbować podnieść się po czyjejś stracie... Hm, chociaż przyznam, że ja sam nie jestem w tym ekspertem... Po śmierci Twojej mamy, ledwo trzymałem się przy życiu. Wiesz dlaczego Ci to wyznaję? Bo chcę, abyś wiedział, że od samego początku traktowałem Cię poważnie. Jesteś, byłeś, będziesz dla mnie ważny. Mimo że mnie teraz przy Tobie nie ma... Właściwie, nigdy nie było... Bo czasy, w których byłem obecny w Twoim życiu, nie są dla Ciebie pamiętne. Po co ten nieskładny list? Piszę go po to, abyś miał świadomość, że masz ojca. Masz matkę. Nigdy nie czuj się źle czy inaczej z tego powodu, że zajmują się Tobą 'obcy' ludzie. To nieprawda. Nie liczą się więzy krwi, synku. Liczą się uczucia, którymi darzymy drugą osobę. Wiem i jestem tego pewien, że Vanessa nigdy nie da Ci odczuć, że jesteś dla Niej mało ważny. Traktuj Ją zawsze dobrze, z należytym szacunkiem. Ona Cię kocha i kochała od samego początku. To właśnie Jej wiele zawdzięczasz, Tim. Zapytaj Jej o to, kiedy będziesz już starszy, jeśli mi nie wierzysz. Proszę Cię jeszcze o jedno. Pamiętaj kim jesteś, Timie Schlierenzauer. 
Pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie,
Gregor- Twój tata..."

            -Wyjdziesz za mnie?- zapytał pewnego wieczoru, spoglądając na Vanessę z uczuciem, którego dawno nie widziała. Przyklęknęła obok Niego i spojrzała na żarzący się ogień w kominku. Ujęła jego twarz w dłonie.
-Michael, na pewno tego chcesz?- zapytała z czułością.- Jeśli robisz to ze względu na to, że nie chcesz, abym czuła, że kiedykolwiek mogę liczyć na zawód z Twojej strony, to wiedz, że ja jestem już innym człowiekiem.- powiedziała, patrząc tym razem w Jego niebieskie tęczówki.- Nigdy nie Cię już nie wypuszczę z moich sideł… Nigdy…- dodała szeptem, niezauważalnie się uśmiechając.
-Van…- jego ręce wtopiły się w jej włosy.- Ja cię kocham…- wyszeptał ledwo słyszalnie tak, jakby bał się, że ktoś to usłyszy.- Ale jeśli Ty nic nie czujesz… Zrozumiem to…- odsunął się od niej, zawieszając głowę w dół.
-Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie…- zbliżyła się do niego, obejmując go w pasie.- Bez Ciebie i bez Tima…- wtuliła się w jego ciepły tors i zaciągnęła się zapachem chłopaka.- Kocham Cię…- wyznała w końcu.- Nawet nie wiem kiedy to się zaczęło…
-Mam dokładnie tak samo.- odezwał się.- Kiedy zobaczyłem Cię wtedy u progu mojego domu, zacząłem odczuwać to piekące pragnienie. Pragnienie Ciebie.
-Sądzisz, że naprawdę zasługuję na Was?- zapytała, a w jej oczach z niewiadomych powodów pojawiły się łzy.- Na Ciebie i na Tima… To zbyt duże szczęście jak dla mnie… Nie jestem pewna czy podołam…
-Van… Nie bądź głupia. To ja nie zasługuję na Ciebie.- znowu odsunął się lekko od dziewczyny.
-Michael…- chwyciła blondyna za rękę.- Czekasz na odpowiedź na Twoje pytanie,czy jest już raczej nieaktualne?
-To zależy od odpowiedzi.- uśmiechnął się lekko i zbliżył do siebie Vanessę, oczekując na odpowiedź.
-Odpowiedź brzmi…- zrobiła celowo pauzę i przygryzła dolną wargę.- Tak, wyjdę za Ciebie, Hayboeck.- uśmiechnęła się, po czym złączyła się z chłopakiem w namiętnym pocałunku.  
Stała przed lustrem, dokładnie oglądając sobie odbicie. Wyglądała jak nie ona. Bała suknia, dbała fryzura, makijaż… Sama nie mogła nadziwić się swoim widokiem. Ale wyglądała naprawdę pięknie. Była niezwykłą dziewczyną. A co podobało jej się najbardziej? Przyszłość, która na nią czekała. Już bez problemów sercowych, mając u swojego boku ukochaną osobę. To uczucie było wspaniałe… A może zaraz obudzi się i sen się skończy?
-Vanessa…- usłyszała za swoimi plecami znajomy głos. Przymknęła oczy i wzięła głęboki wdech, po czym obróciła się na pięcie i zobaczyła Thomasa, który bacznie się jej przyglądał. Uśmiechnął się blado.
-Czego tutaj chcesz?- wydukała.
-Porozmawiać…- zwiesił wzrok na podłodze.- Przepraszam.- usiadł na krześle przy klozetce.- Moje zachowanie w ostatnim czasie to był kompletny idiotyzm. Sam nie potrafię się usprawiedliwić…
-Tego nie da się usprawiedliwić…- przysiadła się do niego.
-Pięknie wyglądasz.- uśmiechnął się bez przekonania, co odwzajemniła Van.- Wiesz dlaczego tak zareagowałem na to wszystko?- wysłała mu pytające spojrzenie.- Kochałem Cię… Wiem, późno to zrozumiałem, ale lepiej późno niż wcale. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś moją siostrą… Moje uczucia stały się dla mnie chore, więc nie wiem jakim cudem, ale przerodziły się one w nienawiść… Chociaż to nie była Twoja wina. Przepraszam…- spojrzał na nią błagalnie, podziwiając widok dziewczyny. Kiedyś wyobrażał sobie ją taką piękną w białej sukni, lecz przy swoim boku… Kto by pomyślał, że sprawy tak się potoczą? Że Jego ukochana okaże się być Jego siostrą… Że Jego najlepszy przyjaciel umrze… Że zostanie pozbawiony bratniej duszy, jaką był Gregor…
-A było w ogóle między nami coś nie tak?- zapytała, uśmiechając się, po czym przytuliła Morgiego.-  Chciałabym, żebyś wiedział, że chwile spędzone z Tobą trzymam w sobie jak  fotografie… Cieszę się, że mi to powiedziałeś…
-Przecież jesteś moją małą siostrzyczką.- pogłaskał ją po głowie. Obydwoje uśmiechnęli się.- Mój kumpel i siostra w końcu znaleźli szczęście… Nic tylko się cieszyć.- rzekł trochę bez przekonania.
-Co u Caroline?- zapytała, gdyż nie potrafiła już opanować swojej ciekawości.- Mam nadzieję, że nie zepsuje mi ślubu.- przewróciła oczami.
-O nią możesz być spokojna…- powiedział łagodnie.- Jesteśmy razem. Postanowiliśmy znowu spróbować być razem. Z każdym dniem poznajemy się na nowo… Sądzę, że coś może z tego wyjść.
-Thomas… Sądzisz, że robię dobrze wychodząc za Michaela?- wyrzuciła z siebie, ciężko wzdychając.- Przecież Ann, kiedyś była przeciwna naszemu związkowi… Moja Ann… Przyjaciółka… Siostra…- nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, by powiedzieć co czuje.
-Kochasz go?- zapytał, podnosząc wzrok. Kiwnęła potwierdzająco głową.
-Nawet nie masz pojęcia jak mi trudno… Kocham Michaela, kocham Tima, ale…- z jej oczu wydostała się pojedyncza łza.- Ja tak straszliwie za nią tęsknię… Ciągle obarczałam ją własnymi problemami, nie byłam z nią non stop, jak powinnam… Żałuję każdego wypowiedzianego w gniewie słowa… Każdej kłótni… Mam sobie za złe, że nie dostrzegałam, jaki mam skarb przy sobie w postaci takiej przyjaciółki jak Ann. Ona zawsze mnie wspierała, pomagała, wysłuchała… Była przy mnie, tak po prostu… Tak bardzo chciałabym podziękować jej za wszystkie złe i dobre chwile, w których ona zawsze była przy mnie. Za momenty kiedy wspólnie byłyśmy pogrążone w gniewie albo w rozpaczy… Ona dawała mi siłę na kolejne dni swoim słowem… Miałyśmy tyle wspólnych historii… Tyle przygód…- jąkała się.- A ja nawet nie zdążyłam jej za to wszystko podziękować.- rozkleiła się, przez co Thomas natychmiastowo ją przytulił.
-Spokojnie, mała…  Nie maż się, bo jak pokażesz się Michaelowi przed ołtarzem?- powiedział, udając, że nie poruszył się słowami dziewczyny, w których wypowiadała się w swojej przyjaciółce.
-Ale Ann…
-Ann ciągle jest przy Tobie. Wiesz gdzie? W sercu. W sercu Twoim i Gregora. Ona nigdy nie zniknie. Póki żyje pamięć o niej, Ann nigdy nie umrze.
-Pamięć o Ann nigdy nie umrze!- wyrwała się.- Wiesz… Może to śmieszne, ale kiedy patrzę na uśmiech Tima, mam wrażenie jakbym widziała Ann…
- Bo cząstka jej wiecznie będzie w Timie. Żywa cząstka, oprócz tej, którą nosisz w sercu. Mogę się założyć, że Ann teraz patrzy na Was z góry i cieszy się jak małe dziecko widząc Wasze szczęście… Twoje, Michaela i Tima…- objął ją ramieniem.- A teraz idź już, bo chyba nie chcesz spóźnić się na własny ślub.- posłał jej uśmiech.
To był bajkowy ślub. Ona- w pięknej, białej sukience; on- w eleganckim garniturze, a obok nich skocznia i mnóstwo gości. Każdy, widząc szczęście pary młodej, mimowolnie uśmiechał się. Ich miłość była dostrzegalna dla każdego. Van, od czasu do czasu, spoglądała na zgromadzonych gości. Brakowało tylko jednej osoby… Ann. Jednakże słowa Morgiego, ciągle odbijały się w niej szerokim echem. Teraz spojrzała na Tima. Po raz kolejny zobaczyła w nim swoją przyjaciółkę, za którą tak strasznie tęskniła i która jednocześnie odeszła na zawsze... Liczyło się to, co było tu i teraz. Mieli siebie nawzajem. Mieli swój związek, który musieli pielęgnować. Mieli Tima, który powoli wyrastał na świetnego chłopca, który doskonale znał prawdę o swojej matce i ojcu od samego początku, jednak to nie sprawiło, że nie kochał Vanessy jak matkę czy Michaela jak ojca. Co jeszcze tutaj było istotne? Tim spodziewał się przyjścia na świat swojego brata, którego mógłby w przyszłości uczyć grać w piłkę.
_______________________

No, to przyznawać się teraz. :D
Która z Was spodziewała się Michaela tutaj? 
Chociaż to opowiadanie chciałam zakończyć w miarę szczęśliwie. :) 
Teraz czekam na Wasze opinie dotyczące nie tylko epilogu, lecz i całego opowiadania… Proszę, aby były szczere. Zniosę wszystko. :D 

Skoro to już koniec, nie zaskoczę nikogo, że będę chciała podziękować. Dziękuję każdemu kto odwiedził mój blog. Każdemu kto komentował. Po prostu KAŻDEMU. Kocham Was. ;* Nie macie pojęcia jaki kawałek mojego serca sobie zaskarbiłyście, kochane. ;* 

Ann  - mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się do mnie ‘odezwiesz’. ;) ;*  Przyznam, że w chwilach załamania (których miałam sporo), czytałam sobie często Twoje komentarze i to działało na mnie jak paliwo napędowe do pisania dalszych rozdziałów. Każde Twoje słowo, którym się ze mną dzieliłaś, brałam bardzo do siebie. Każda Twoja opinia nt. mojej twórczości, była, jest i będzie bezcenna. Nawet nie masz pojęcia jak za wszystko chciałabym Ci podziękować, a nawet nie potrafię ubrać swoich uczuć w słowa… Wiem, że czasem niektórymi moimi wyborami (jak np. śmierć Ann) mogłam Cię rozczarować, za co przepraszam. Teraz z tego miejsca chcę 'powiedzieć' jednak coś innego. Po prostu DZIĘKUJĘ.
Panna Boop ♥- wzięłam do swojego serca Twoją radę. ;* I wiesz co? Dzięki Tobie nie ryczałam jak pisałam kolejne rozdziały. ‘Luz w dupie’ i do przodu! ;* Miałaś rację.Tobie też kochana dziękuję. Świadomość, że zawsze mogłam liczyć na Twoją opinię (nieważne jak tragiczny był rozdział), była cudowna. ;*

Nika ♥- Dziękuję Ci za każdy komentarz, za każdą literkę przeczytaną na moim blogu. Ty również byłaś osobą, na której szczerą opinię zawsze mogłam liczyć. ;* Dziękuję Ci za to. ;* Jesteś wspaniała. ;* 

Karolina G ♥ - Ty również byłaś ze mną od samego początku. ;) Zaczynając od Arytmii Uczyć, kończąc na tym opowiadaniu. Kolejna cudowna czytelniczka, która zaszczycała mnie dzielnie swoimi opiniami. Wiedz, że naprawdę jestem Ci za to niezmiernie wdzięczna. ;*

Pauline ♥ - Sama nie wiem jak to się stało, że taka cudowna blogerka, czytała moje wypociny… To, co teraz potrafię Ci jedynie przekazać to ogromne podziękowania. ;* 

Jagoda Piszczek ♥ - Jagódko...Ubóstwiam Cię dziewczyno, wiesz? Ty również dołożyłaś cegiełkę do dalszego pisania tej historii. Dziękuję!

Weroooo… - za każdym razem, kiedy czytałam Twój komentarz, uśmiechałam się. Kochana, jesteś cudowna! W dużym stopniu przyczyniłaś się do tej historii. Oj, dużym. Dziękuję! <3



Misi Martaa ♥- Ty doskonale wiesz, że uwielbiam i Ciebie, i Twoje opowiadanie, więc już nic więcej nie muszę tutaj pisać. ;) Aczkolwiek, podziękować muszę! Dziękuję. ;*



Podziękowania ode mnie lądują także u Leny Nowak, która z nadejściem każdego rozdziału, obsypywała mnie +jedynkami.  Doceniam, naprawdę! ♥ 


Dziękuję również: Natce O., Asi Wierzbanowskiej, Elizie, phoebe styles, Belli Lada, Wiktorii O., Kayi, Pozytywnie, Andrei, Pannie Cukrecji, Ani, Tinie, Lucy Sparks, opowiem-ci-moje-zycie.blogspot.com, Klaudii Kowalskiej, Klaudii Prus, Lewandowskiej-Janowicz-Winiarskiej i całej reszcie, która tylko odwiedziła tę stronę, nieważne czy komentowała, czy też nie. Jestem zaszczycona, że mogłam liczyć na Wasze wejścia tutaj. ;*


Tak dużo chciałam tutaj napisać na pożegnanie, ale teraz nie potrafię… Wszystko ze mnie uleciało. Mam jedynie łzy w oczach, że pewien okres w moim życiu się skończył… 

Wiadome jest jednak, że nie można nieustannie rozpaczać i stać w miejscu, zatem...


Zapraszam na coś nowego z mojej strony czyli

Nie zapomnijcie również odwiedzić

 I co dalej? Skoro skończyłam już podziękowania, to nadszedł czas na pożegnanie. 
Na słowo, które ostatni raz napiszę właśnie na tym blogu. 

Ostatni raz, 
żegnam na Poszukiwaniach Samej Siebie. 

23 komentarze :

  1. Cudowny blog, cudowny epilog *_*
    Cieszę się z tego epilogu.. Takie szczęśliwe zakończenie ^-^
    Szkoda, ze już koniec :c
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. boskooo
    to ja tobie dziękuje :**
    za cudowny blooog :)
    nie żegnam się bo będę zaglądać na inne twoje blogi
    także do zobaczenia :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz tak siedzę sobie , ocieram łzy które nadal spływając po moich policzkach chociaż minęło już kilka chwil odkąd zakończyłam czytać epilog 'Szukając samej siebie' ..
    Zachęcałam Cię do dodania epilogu , bo tak bardzo chciałam znać dalsze losy Vanessy...a teraz?
    Nie wiem już Nic...Pamiętam każdy dzień , gdy zaglądałam tu odświeżając stronę w oczekiwaniu na kolejną odsłonę .. każdy uśmiech na twarzy gdy 'dostałam' to czego chciałam... Nie masz pojęcia ile radości mi sprawiłaś ..Losy Ann z którymi od początku tak się utożsamiłam ... nie wiem nawet dlaczego... Ona od zawsze mi pasowała... jeszcze do tego Gregor...
    Prosiłam o zakończenie Ich sielanki , więc dostałam to już w poprzednim rozdziale,wtedy miałam inną wizję 'końca' ,a teraz gdy mam przed sobą tą , którą napisałaś...moje oczy cieszą się , chociaż wypływają z Nich łzy...
    List , który napisał Gregor do syna... tutaj nie potrafiłam skoncentrować myśli... wracałam do Niego kilka razy... 'Proszę Cię jeszcze o jedno. Pamiętaj kim jesteś, Timie Schlierenzauer.
    Pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie ... ' No kur*wa ! No!
    Tutaj mój próg wytrzymałości uległ przerwaniu... Nie znam piękniejszych słów...Nie chce poznać.
    Pozwalając wkroczyć do tego rozdziału mojej wyobraźni moje serce odczuło chyba to najbardziej boleśnie...Czytałam wiele historii , kilka nawet stworzyłam ...ale żadna. Powtarzam Ci kochana żadna nie 'zrobiła' ze mną tego co to dzieło... żadna nie dostarczyła tylu emocji ... żadna nie okazała się być mi tak bliska.
    Nie mówię tego tylko dlatego , żeby sprawić Ci przyjemność czy choć odrobinę ubarwić ten komentarz .. Piszę to co myślę ... Teraz wiem , że każda sekunda , minuta którą poświęciłam czytając kolejne rozdziały była warta tego opowiadania.
    Dla mnie jest ono najlepsze.!♥
    Celowo nie wspominałam o Thomasie , Ann i Gregorze...
    To chyba zbyt wiele mnie kosztuje.
    Każde z Nich na swój sposób ubarwiało to dzieło... każde dodało za Twoim pośrednictwem czegoś magicznego...
    Thomas... - uroczy blondynek , który pokazał swoje już na początku ... Miało być pięknie , radośnie , szczęśliwie...
    Pamiętam jak kilka razy 'straszyłam' Go nawet dnem jeziora , które jak się nie poprawi zasili swoją obecnością , wraz z tą krową Caroline...
    A teraz? Mieć takiego brata to skarb... Jeden z najcenniejszych.
    Gregor... - tutaj historia wygląda zupełnie inaczej... Zawładnął moim sercem , gdy UMARŁ...
    Wiem , wiem że mam nie po kolei w głowie ... ale tym sprawił że 'poznałam' Go tak naprawdę...
    '...Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje...'
    Od teraz patrzę na Niego inaczej ... a to chyba nie dobrze , bo muszę kreować jego postać w 'Naszym' opowiadaniu.
    Ann... - moja 'imienniczka' dla mnie od początku najlepsza...
    Egoistka ze mnie... Jej śmierć faktycznie sprawiła mi przykrość , ale jak widzisz odzywam się... i wiesz... gdyby nie to, wszystko byłoby zbyt banalne... same happy end'y nie dla mnie.
    Został Michael...
    Czytając o blondynie pierwsze co rzucił mi się w pamięć Thomas ... ale nie.
    Jest Michael i szczęście , które ma dać Vann...
    Michael , Vanessa i Tim!
    ----------------
    Przyszedł czas , aby się 'pożegnać z tym opowiadaniem ...Może to banalne ...ale nie żegnam się... ono na zawsze pozostanie w moim sercu , pamięci i twardym dysku...
    Nie zapomnę , bo chce do Niego powracać!
    Dniami , gdy będę potrzebowała motywatora do kolejnych rozdziałów ... bądź zwyczajnie uśmiechu , gdy przyjdzie ten ' ciężki' czas dany Nam przez życie...
    Pewnie i Nocami... - są takie puste , ciemne noce , gdy chcemy po prostu usiąść i popłakać w samotności... Spojrzę na części epilogu i łzy same popłyną po policzkach...

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałam podzielić na dwie części...


    Kochana..dziękuje Ci!
    Dziękuje za pokłady energii jakie włożyłaś w napisanie tej historii.Dziękuje za możliwość przeczytania każdego ze słów tworzącego kolejny jakże cudowny rozdział.
    Dziękuje za Twój czas!
    Za emocje , które odczuwałam za każdym razem!Dziękuje za to , że chciałaś podzielić się z Nami swoją twórczością!Dziękuje za wszystko razem i za każde z osobna!
    Twoja Ann. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj jezu to ja ci dziękuje że napisałaś tak boskie opowiadanie, czy spodziewałam się tam Michaela? Nie, miałam takie marzenie że może on będzie uczęszczał w życiu Vann ale nie jako jej narzeczony i ojciec jej dzieci. No cóż mogę powiedzieć żegnaj na tym blogu i do zobaczenia na kolejnym.
    Pozdrawiam i całuje
    Werooo....

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana to ja ci bardzo mocno dziękuje za to, że miałam zaszczyt czytać tak przepiękne cudo jakim było to opowiadanie ♥
    Dostarczyłaś mi tak wielu przepięknych emocji ;)
    Nie wiem po prostu co tu ci napisać.
    Piszesz cudownie, i bardzo ci tego zazdroszczę ;)
    Powiem szczerze, że nie spodziewałam się Michiego naprawdę ;) Myślałam, że coś będzie pomiędzy nią a Gregorem a tutaj blondasek <3
    Gdy będę tęskniła za tym opowiadaniem będę zawsze wracać i czytać od początku <3
    Jeszcze raz ci DZIĘKUJE ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem zachwycona ! Czułam obecność Michaela w tym epilogu , ale żeby ślub ? Wspaniałe! Nie dziwię jej się że miała chwilę zwątpienia, ale śmierć przyjaciółki boli.I jeszcze do tego doszła śmierć Gregora , który nie chciał walczyć.To mogło ją załamać ale ona już tyle przeszła i dała radę.
    To teraz ja Ci dziękuję za to co stworzyłaś.To było PIĘKNE! Całusy kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze ,ze wszystko się szczęśliwie zakończyło. Dziękuję za takie wspaniałe opowiadanie :*

    Zapraszam przy okazji na 15 rozdział z życia Sary.
    themoordeath.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba jeszcze nigdy nie zostawiłam tutaj komentarza... może będę pierwsza, chociaż nie wiem, czy zdążę :D
    Przyznaję się, że nie spodziewałam się tutaj Michaela... w ogóle nie spodziewałam się takiego zakończenia...ale wiedziałam, że nie ma za bardzo co rozmyślać, bo Ty i tak (jak zawsze) mnie zaskoczysz;)... z każdym kolejnym rozdziałem doznawałam szoku :D. Tyle się tutaj działo...
    Van zasłużyła na szczęście... tyle przykrości spotkało ją w życiu, ale może w końcu odnalazła ten właściwy tor... bez przeszkód... mam taką nadzieję;)
    Van była na prawdę dzielną i silną osobą... niejeden człowiek nie poradziłby sobie z takimi problemami... u niej też nie zawsze było kolorowo, też wpadała w tarapaty, ale jak widać wybrnęła z bagna... dzięki sobie, Ann, Gregorowi, Karlowi, rodzicom... (o kimś zapomniałam?).
    Cieszę się, że Thomas przejrzał na oczy, że wybaczył Van (chociaż nie miał jej czego wybaczać, bo to nie była jej wina)... może Caroline się zmieniła... oby... oby i on odnalazł szczęście...
    Ann, choć nie zawsze jej rady były trafne, trzeba przyznać, że robiła to dla Van, dla jej dobra... nigdy nie zostawiła jej samej. (Szkoda, że ją uśmierciłaś... ale to życie i takie przypadki też się zdarzają... w prawdziwym życiu Ten u góry pisze nam scenariusz, tutaj piszesz go Ty... ale ja każde dobre opowiadanie traktuję poważnie, tak jakby wydarzyło się na prawdę...). Wierzę, że Ann i Gregor wyjaśnili sobie wszystko...
    Lubię Twoje refleksje (to już pisałam w odsłonie codzienności, ale powtórzę się;))... jesteś taka młoda, a piszesz tak świadomie... dojrzale... tak jak starsze dziewczyny (przepraszam, że to napisałam, ale ja już tracę wiarę w młodzież... jak widzę 12-latki z papierosami to mi ręce opadają... wiem, że jesteś starsza, ale to tak ogólnie mówię... obecnie oceniam młodzież jako niedojrzałą... wszystko na pokaz... chociaż co ja mówię. To nie tylko gimnazjum, ale liceum też. Jak ostatnio usłyszałam jak jedna dziewczyna zwraca się do nauczycielki, to tylko popatrzyłyśmy z koleżanką, z niedowierzaniem na siebie... co za chamidło... Wiem, że piszę jak stara babcia- a jestem tylko 3 lata starsza od Ciebie;)- ale wkurza mnie już ten ogólny brak zasad, a raczej ich łamanie... odnoszę wrażenie, że jest coraz gorzej. Ale widzę, że nie ma co dramatyzować:) Ty jesteś chyba tym pozytywnym przykładem... tak wnioskując z Twoich opowiadań, wydajesz się być odpowiedzialna i rozsądna:))
    Z ogromnym zainteresowaniem czytałam tego bloga, „Arytmię uczuć” także... nadal z ciekawością śledzę „Odsłonę codzienności” i obiecuję, że po maturze (jak będę miała trochę więcej czasu) zaczynam śledzić „Ujrzenie świata w jednej osobie” (teraz jakbym się wciągnęła, to do mojej kolekcji doszłoby kolejne opowiadanie, które musiałabym codziennie śledzić... wbrew przekonaniom, że nie mogę, że nie mam czasu... obecnie to już jest silniejsze ode mnie, to wysoki poziom uzależnienia :D... ale to opowiadanie już czeka w zakładkach na pulpicie głównym;))
    P.S.1. Nie wyjaśniłaś jednej sprawy... co u Andreasa? Zostanie tym ojcem, czy nie?
    P.S.2. Łzy napłynęły mi do oczu kiedy czytałam ten list Gregora.. (a ja rzadko się wzruszam:D).
    P.S.3. Nie chciałam Cię urazić tym moim wywodem, a jeśli tak się stało, to z góry przepraszam.:)
    jk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo... a ja liczyłam, że będę pierwsza. No cóż, jak powtarzałam wielokrotnie, pisanie komentarzy zajmuje mi dużo czasu (albo raczej Twoje opowiadanie robi furorę... zasłużenie;)).
      jk

      Usuń
    2. Przepraszam, że dzielę na 3 komentarze, ale zapomniałam jeszcze o tym:
      DZIĘKUJĘ za ten niesamowity czasoumilacz, przyjemne uzależnienie.:D I za dojrzałe refleksje;)
      jk

      Usuń
  10. No to tak:
    Zanim przeczytałam epilog to rozważałam, że Van może być z Gregorem, ze względu na Tima, może być z Karlem ze względu na ich wcześniejsze relacje. Michael - myślałam nad tym, ale ta wersja wydawała się być najmniej prawdopodobna...
    Cholera! Tu mnie też zaskoczyłaś śmiercią Gregora, choroba i w ogóle. A jeszcze ten list...
    Pogodzenie z Thomasem - bardzo mnie ucieszyło.
    A no i oczywiście: ślub. Cudownie, że Van wzięła ślub z Michaelem. Wychowują Tima i będą mieli swoje dziecko. Dobrze też, że Tim od początku wie o swoich rodzicach, bo potem mogłyby z tego jakieś kłopoty wyniknąć.
    Pomimo tej smutnej śmierci Gregora, a przede wszystkim Ann i tak, jak dla mnie było to szczęśliwe zakończenie.
    Dziękuje Ci za wspaniałego bloga, choć muszę przyznać, że na początku nie chciałam się zagłębiać w nową historię, to przeczytałam wszystko i naprawdę było warto. Z każdym rozdziałem stawało się coraz ciekawiej i ciekawiej.
    Piszesz cudowne opowiadania. Gratuluje talentu.
    Ostatni raz, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciężko mi cokolwiek ubrać w słowa, najlepiej zacznę od początku.
    Gdy zobaczyłam, że zawitał już tutaj epilog spodziewałam się, że w tym epizodzie będzie Gregor i Van, że przede wszystkim oni będą parą. A jakie było moje zaskoczenie kiedy pojawił się Michael, zaskoczyłaś mnie totalnie i to w tobie lubię! Cieszy mnie takie, a nie inne zakończenie, zdecydowanie mnie satysfakcjonuje. Jeszcze Gregor dołączył do Ann, tam w niebie i z wielką radością patrzą na rodzinkę, przede wszystkim szczęśliwą rodzinkę. Te opowiadanie od samego początku było inne, bynajmniej w moim odczuciu. Nie będę ukrywać, że bardzo się wzruszyłam czytając to wszystko, ale wzruszyłam się również, że jest już koniec, bo naprawdę w jakimś sensie pokochałam tę historię. Dziękuję Ci za nią, bo wiem ile włożyłaś w nią serca i uwierz, te opowiadanie było idealne <3
    Dziękuję za wszystko, na pewno coś z tego wyniosę. ♥
    (Nie wiem czy mój wywód trzyma się kupy, ale no cóż :D)
    A i jeszcze dziękuję za miłe słowa na końcu, jednak, co do tej cudownej to ja się nie zgodzę :D
    Pozdrawiam po raz ostatni na tym opowiadaniu. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie to zakończyłaś Kochana :*
    Zaskoczyłaś mnie śmiercią Gregora ale opisałaś to wszystko w taki sposób, że pomimo, że miała ochotę się popłakać to widziałam w tym Epilogu happy end :)
    I za to Ci dziękuję :*
    Nie dziękuj mi za komentarze, bo to ja powinnam Ci dziękować za to co stworzyłaś i co nadal tworzysz :*
    Trwaj dalej w tej wenie jaką masz i życzę Ci miliona pomysłów na kolejne opowiadania :)
    Buziole i do zobaczenia na "Ujrzenie świata w jednej osobie." :*

    OdpowiedzUsuń
  13. To na początek chcę ci bardzo podziękować za chwile, w których mogłam zatopić się w twoim cudownym opowiadaniu, bo jak mówiłam twoje opowiadania są wyjątkowe. Bardzo ci dziękuje za to, że pisałaś i że wielokrotnie poprawiałaś mi humor.
    Przyznaję - Michaela w ogóle się tu nie spodziewałam. Myślałam, że może Karl, ale on? W życiu bym nie przypuszczała.
    Zaskoczyłaś mnie bardzo śmiercią Gregora. Ale rozumiem jego uczucia. Tęsknił za Ann i nie potrafił patrzeć w oczy swojemu dziecku. Chociaż powinien odnajdywać w Timie Ann i z każdym dniem kochać go coraz bardziej. A on nie dał mu tej szansy. Ten list do Tima był po prostu świetny. Tyle emocji i w ogóle.
    Świetnie, że Vann pogodziła się z Thomasem. Będzie z nich takie piękne rodzeństwo. I to jak ona mówiła o Ann, a potem jeszcze on... Wzruszyłam się.
    Ślub. Potem wspólne wychowanie Tima i własne dziecko. To takie cudowne. Cudowne, że się im udało. Udało stworzyć taką piękną, prawdziwą i kochającą rodzinę.
    Opowiadanie bardzo mi się podobało, bo było niezwykłe i wyjątkowe. Nie było takie banalne i zwykłe. Nie, ono było jedyne w swoim rodzaju. Cały czas zaskakiwałaś nas czymś. I to mi się bardzo podobało. Jeszcze raz dziękuje ci za wszystko :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Boże dziewczyno moja kochana. Nie wiem co mam tu i teraz napisać. To co dla nas zrobiłaś, to jak pisałaś tego fantastycznego bloga to po prostu cud. Głupio mi że dopiero od niedawna zaczęłam czytać tego bloga. Ale jak to powiedział Thomas : Lepiej późno niż wcale. " Dziękuje, za każdą literkę którą nam poświęciłaś. Za to że pisałaś tka cudowne opowiadanie, że po prostu byłaś, jesteś i będziesz <3 Czytając twojego bloga nie raz się popłakałam. I dziś to samo. Mam po prostu jakiś dar do pisania i nie waż mi się przypadkiem tego kończyć.
    Co do epilogu to na prawdę nigdy ale to Nigdy nie przeczytałam czegoś lepszego. Łzy leciały same po policzkach a ja nie mogłam nic na to poradzić. To były oczywiście łzy szczęścia że mogłam czytać tak wyjątkowego bloga. Z całego serca ci dziękuje. Za to wspaniałe opowiadanie. <33 I za to że cały czas mnie wspierasz. Dziękuje <333 Jesteś cudowna :***** Kocham Cię i już . :) <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję Ci że zaszczyciłaś nas swoim opowiadaniem :) Przepraszam że nie zawsze komentowałam ale czasami brakowało mi czasu, albo nie potrafiłam ubrać w słowa swoich uczuć. Zawsze z niecierpliwością czekałam na następna cześć twoich opowiadań, które są cudowne. No cóż to opowiadanie zakończyło się szczęśliwie ale i tak łezka mi się w oku zakręciła :) Dopóki będziesz pisać dopóty będę czytała twoje opowiadania :) Pozdrawiam :) I Dziękuję za wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  16. pobeczałam się jak idiotka :))
    świetne zakończenie <3

    OdpowiedzUsuń
  17. NO I RYCZĘ, ZNOWU
    CO TY ZE MNĄ ROBISZ?:(
    TAK BARDZO CI DZIĘKUJĘ, ŻE POZWALASZ PODZIWIAĆ SWÓJ TALENT.
    ZA TO, ŻE MOGŁAM TO CZYTAĆ.
    Jednocześnie przepraszam, że długo mnie tu nie było. :(
    Takie tam małe holiday.
    KOCHAM I POZDRAWIAM
    Phoebe z http://dna-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. http://emiithomaslove.blogspot.com/2014/05/rozdzia-3.html Nowiutki liczę na miły komentarz Hej dopiero wpadłam na twojego blogo i powiem jedno jest genialny <3 Zapraszam na mojego :*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  19. I znowu łzy w oczach. Kolejna historia która się skończyła. Na początku chciałabym Cię przeprosić za to że nie komentowałam każdego rozdziału. Piszesz z taką prędkością że nie zawsze zdążałam skomentować. Szybsza od światła <3 ;**
    Teraz czas na podziękowania za te Twoje "wypociny" <3 Są naprawdę niesamowite i nauczyły mnie bardzo dużo o życiu. Dziękuję również za to że Ty dziękujesz mi <33 To naprawdę bardzo miłe.
    Przenosimy się więc na następne opowiadanie. Uff. Nawet nie wiesz jak się cieszę ( przez chwilę obleciał mnie strach że nie będziesz już więcej pisać, a tego bym nie przeżyła ). Postaram się komentować to nowe opowiadanie systematycznie ;)
    Pozdrawiam w życiu twórczym jak i prywatnym <33 ;**

    OdpowiedzUsuń
  20. Na początku chciałam Cię bardzo przeprosić za moją nieobecność i zaległości. Przepraszam :(
    Twoje opowiadanie było niesamowite. Było takie nieprzewidywalne, wszystko się mogło zdarzyć. Nigdy nie wpadłabym na to, że prześladowcą Van był ojciec Ann, że Ann i Gregor odejdą z tego świata...
    Nie przypuszczałam, że jakieś opowiadanie mnie wzruszy, a tu proszę, niespodzianka. Gdy czytałam list Gregora do Tima, łzy mimowolnie zaczęły mi się zbierać w oczaach i płynąć po policzkach. Dziękuję Ci za to wzruszenie.
    Chciałabym Ci też podziękować za całą tą historię...Myślę, że nie tylko mi dała do myślenia, ale także innym czytelniczkom. Nie warto tracić czasu na kłótnie, bo skąd wiadomo, że to nie jest Twoja ostatnia rozmowa z daną osobą? Tak jak było z Van i Ann.
    Bałam się, że już znikasz z tego świata, ale odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że jednak angażujesz się w kolejną, na pewno równie świetną historię, jak ta.
    I jeszcze raz - DZIĘKUJĘ.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Gdzie ja byłam, kiedy te opowiadanie się kończyło?
    Znowu nie komentowałam, ale musiałam sobie poukładać sprawy zdrowotne oraz blogowe.
    Te opowiadanie było niesamowicie tajemnicze i nieprzewidywalne. Nigdy nie mogłam zgadnąć co stanie się potem, jednak najbardziej uderzyła mnie wiadomość o śmierci Ann oraz Gregora i że to właśnie jej ojciec był prześladowcą Van.
    List Schlierenzauera był bardzo wzruszający. Moje oczy oraz policzki są teraz całe mokre.
    To chyba pierwsze opowiadanie, które dało mi nieźle do myślenia.
    Bardzo dziękuję za te opowiadanie :)
    Pozdrawiam ;**




    Kornelia z Maćkiem i Jakubem powracają :)
    historia-milosna-od-poczatku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń