niedziela, 30 marca 2014

Cztery.

„Rzeczy­wis­tość spa­da na nas jak deszcz, 
zmy­wając złudze­nia i tworząc kałuże, 
w których wielu z nas się topi.”


•••

Wyjechała. Nikt ani nic nie było jej w stanie zatrzymać. Jak najszybciej pragnęła uciec od miejsc, które boleśnie przypominały jej o Thomasie. To było jedyne racjonalne wyjście z tej głupiej sytuacji. Miała dosyć scen, które stawały jej przed oczami, kiedy spojrzała na cokolwiek w mieście... Każde miejsce miało swoją historię... Ale... To już minęło. Bezpowrotnie. Nigdy w życiu się już nie zdarzy... Czy na długo zamierzała wyjechać? Nie. Jak na razie na krótki czas, by 'podleczyć' się trochę ze zranionej miłości, lecz jak okaże się, że tam będzie żyło jej się lepiej, lżej i bez ciążących u boku wspomnień, zostanie. Zamierzała zatrzymać się u swojego kuzyna Andreasa. Nie była pewna, czy ciotka i wujek przyjmą ją ciepło, ale próbować trzeba i zanadto nie przejmowała się co oni mogą pomyśleć. Teraz była zmuszona zostać egoistką i myśleć o sobie. Była tak strasznie zdeterminowana w walce o lepsze życie, że chyba nikt i nic by ją przed tym nie powstrzymało. I tak nie miała nic do stracenia. Niczym nie ryzykowała. Najważniejsze już straciła… Mogła teraz jedynie tylko zyskać bardzo wiele i wznowić próbę powrotu do normalnego życia. Najgorsze było to, że nie wiedziała, jak ono wygląda. Czuła się jakby przed momentem przyszła dopiero na świat i od nowa go poznawała. Dziwne uczucie, zważając na fakt, że ma się ponad dwadzieścia lat.
            Na lotnisku ciepło przywitał ją  kuzyn. Tak dawno go nie widziała... Wydoroślał, stał się jakoś bardziej przystojny i męski. W dzieciństwie byli bardzo ze sobą zżyci i nie robiły dla nich większej różnicy kilometry, które ich niestety dzieliły. Kiedy dorośli, oddalili się od siebie. Dostrzegli jak wiele ich dzieli, po czym chyba przestali walczyć o swoją przyjaźń...
-Andi…- powiedziała na powitanie, po czym na widok kuzyna, rozpłakała się jak mała dziewczynka. Nie mogła uwierzyć, że znowu go widzi. Nie zdawała sobie nawet sprawy, jak bardzo tęskniła za chłopakiem. I w ogóle jak mogła o nim zapomnieć?  Wszystkie miłe wspomnienia wróciły. Wreszcie. Wreszcie wróciło coś pozytywnego z przeszłości... Wpadli sobie w ramiona. Przytulała go do siebie jak najmocniej się dało. Traktowała go zawsze jak brata, którego nigdy nie miała. Była jedynaczką, czego zawsze gorzko żałowała.
-Dawno cię u nas nie było.- odezwał się chłopak, odklejając się od Vanessy. Również cieszył się z wizyty kuzynki. Chciał wielokrotnie odwiedzić ją, czy też nawet zadzwonić, ale nie miał odwagi. Nie wiedział kim teraz jest Van. Już nie byli dziećmi. Żadne z nich nie wiedziało, jak to drugie wydoroślało. Co czuje, jakie jest... Przede wszystkim- czy pamięta. W drodze do domu chłopaka, żadne z nich nie mogło przestać mówić. Mieli sobie tyle do powiedzenia. To nie do pojęcia, że tak o sobie zapomnieli. Teraz każde z nich wiedziało, że takiego błędu drugi raz już nie popełnią. W domu Vanessa została ciepło powitana przez wujka i ciocię. Miała poczucie, że nie cieszą się za bardzo z jej wizyty, ale teraz nie chciała się tym przejmować. Byli na nią zdani w najbliższej przyszłości i nikt nie mógł na to nic poradzić. Egoistka? Raczej tak... Myślała przecież tylko o sobie, ale to życie posunęło ją do tego egoizmu.
                 -Czym zajmujesz się w Austrii?- zapytał wujek, podczas kolacji, spoglądając na dziewczynę spod swych okularów.
-Pracuję w kancelarii adwokackiej. Na razie jako asystenta, ale z czasem zamierzam zostać prawnikiem.- powiedziała pewnie. Zawsze miała jasno wyznaczone cele na przyszłość. W jej słowniku nie było słowa „może”. Było „na pewno”. „Tak”, bądź „Nie”. Należała do typów czystej perfekcjonistki.  Na każdą okazję miała dokładnie opracowany plan działania. Szkoda tylko, że nie zawsze potrafiła wszystkiego przewidzieć.
-Prawo…- powtórzył zadufany mężczyzna.- Ciężkie studia.
-Jakoś sobie na razie radzę dobrze… -pochwaliła się.- Lubię to…- i wtedy zaczęła się zastanawiać, czy to prawda. Podejrzewać można, że wcześniej wmawiała to sobie i z czasem sama w to uwierzyła. Prawo wybrała przez nacisk bliskich. Lubiła jedynie muzykę, ale to już minęło. Nie wróci. Nie mogła nawet o tym myśleć, że poświęciła pasję dla kogoś kto teraz wystawił ją do wiatru. Jednak zdawała sobie sprawę, że muzyka nie dałaby jej tak pewniej przyszłości jak prawo. Czyli jednak dobrze wybrała? To co działo się wewnątrz niej, przypominało wojnę z jej dwoma obliczami, rozsądek vs. serce. Które wybrać? Postawiła na rozum. Czy dobrze zrobiła? Okaże się w przyszłości...
-Dziś idę na imprezę…- zabrał głos Andreas.-Nessi, idziesz ze mną?- zwrócił się do Van. Uśmiechnęła się. „Nessi”, to tak nazywał ją dawniej. Kiedyś piekliła się kiedy ją tak nazywał, gdyż kojarzyło jej się to z potworem z Loch Ness- i nie tylko jej- ale teraz było miło to usłyszeć po latach. Czuła się tak błogo, jak już dawno się nie czuła. Miło było poczuć coś takiego.Coś w rodzaju ciepła, które ktoś lał na jej duszę... Tego, którego dawno już nie mogła zaznać...
-Tak, oczywiście!- zgodziła się iść na imprezę. Cieszyła się, że wyjdzie gdzieś się wyluzować. To było coś czego potrzebowała. Poznać nowych ludzi, potańczyć, zapomnieć za wszelką cenę. Po kolacji szybko włożyła na siebie czarne spodnie, również czarny podkoszulek i krótką, także czarną, dżinsową kurteczkę. W czarnym czuła się najlepiej. Nigdy nie chciała się wychylać przed szereg. Następnie wybrała nabijane ćwiekami botki, spięła włosy, wykonała makijaż i była gotowa do wyjścia. Przy drzwiach czekał już na nią Andreas. Wyglądał również oszałamiająco. Zrobił naprawdę na niej duże wrażenie. Nadal nie mogła uwierzyć, że z jej małego Andiego, wyrósł taki mężczyzna. Cóż… Prawda, że był przepadlisty, chudziutki, ale nie przepadała raczej za rodzajami mięśniaków. Skarciła się szybko, że myśli w taki sposób o swoim kuzynie i odezwała się:
-To gdzie ta impreza?
-U mojego kumpla…- odpowiedział szybko.- Taka mała domówka.
-Czy ja na pewno mogę iść?- zapytała niepewnie. W ostatniej chwili zaczęły ją dręczyć wątpliwości. Tego najbardziej nienawidziła u siebie.
-Pytałem kumpla i nie ma nic przeciwko.- uśmiechnął się promiennie.- A wręcz przeciwnie. Cieszy się, że przyjdziesz.
            Mówiąc „mała domówka”, Van miała nieco inne wyobrażenia. Na miejscu zobaczyła dom pełen młodzieży, mnóstwo alkoholu, głośną muzykę. Na początku czuła, że odstaje. Była święcie przekonana, że to nie dla niej, lecz po chwili przełamała pierwsze lody i wraz z Andreasem podeszła do jego kolegów, by ich poznać. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak dawno nie była na takiej imprezie z prawdziwego zdarzenia. Od razu otoczyło ją mnóstwo adoratorów. Kilka z nich znała jeszcze z dzieciństwa. Piła. Najpierw zaczęła od pierwszego drinka, a skończyło się na łypaniu kieliszka, po kieliszku. Taśmowo. Odkryła, że to sprawia, iż zapomniała o wszystkim co ją dręczyło. Zapomniała o Thomasie. Zapomniała o miłości. Odrzuconej, zranionej, cholernej miłości, która nadal się w niej tliła. Każdy kłopot znikał razem z wypitym kieliszkiem. I to był właśnie jej sposób na zapomnienie i ucieczkę od cierpienia. Po imprezie, na którą zabrał ją Welli, rutyną stało się, że wychodziła z domu wieczorem, a wracała późno w nocy kompletnie pijana. A mało z tym… Wracała w takim stanie, że nie mogła samodzielnie wejść do domu. Pomagał jej dzielnie Andreas, który czekał cierpliwie na każdy jej powrót. Wiedział, że jeśli jego rodzice dowiedzą się o tym, wyrzucą dziewczynę i ta będzie musiała wracać do Austrii. Alkoholizm, był rzeczą, którą oni traktowali naprawdę surowo. Narobiło by się  wiele niepotrzebnych kłopotów, które mogłyby jeszcze bardziej wybić dziewczynę z równowagi. Jednak miał już powoli tego dosyć. Każdy by miał. Sytuacja każdemu wymykała się powoli spod kontroli. Wielkimi krokami zbliżał się sezon. Sezon, był równoznaczny z ciągłymi wyjazdami, a podczas jego nieobecności nie będzie mógł pomagać Van. Najgorszy był fakt, że bezczynnie patrzył jak dziewczyna stacza się na samo dno. Piła, paliła, ćpała. Ona nie widziała problemu, Andreasowi spędzało to sen z powiek. Martwił się o nią i to poważnie. Co stanie się z Van, jeśli nie będzie kiedyś jego? Nawet sam nie chciał o tym myśleć. Doskonale znał stosunek swoich rodziców co tego typu spraw.
              -A dokąd się wybierasz?- zapytał, zbiegając po schodach, kiedy widział, jak Vanessa wychodzi na kolejny już w tym tygodniu, ostro zakrapiany, melanż.
-Muszę się wyluzować.- powiedziała szybko.- Może chciałbyś iść ze mną?
Zdenerwował się. Nie wiedział, czy wytrzyma utrzymać swoje nerwy na wodzy. Vanessa nie zauważała problemu. Ciągłe picie, ćpanie, palenie to był już dla niej spontan. Andreas obwiniał siebie po części za to wszystko. Zaczęło się to od imprezy, na którą to właśnie on ją zabrał. Ale nie miał prawa przecież siebie obwiniać. Vanessa była dorosła. Mogła robić co zechce. To oczywiste.
-Nie, nie chcę!- krzyknął.- Nie widzisz co się z tobą dzieje do cholery?! Praktycznie codziennie pijesz, palisz i ja jeszcze nie chcę wiedzieć co jeszcze robisz! Ogarnij się dziewczyno! Już nie mam zamiaru cię ciągle kryć przed rodzicami! Wnosić cię kompletnie zachlaną do domu każdej nocy!- nie wytrzymał. Van wpatrywała się w niego okrągłymi ze zdziwienia oczami. Słyszała coraz szybciej pulsującą krew w jej uszach. Kim on był, że chciał jej rozkazywać?! Jest dorosła i ma prawo robić co tylko jej się podoba. A może zabolał ją również fakt, że zdawała sobie sprawę co się z nią dzieje, a nie chciała tego przerywać?
-Słuchaj, szczylu!- zaczęła złośliwie.- Nie masz prawa mną rządzić i dyktować mi jak ma wyglądać moje życie, jasne?! Zostaw więc mnie i moje życie w spokoju!- wykrzyczała mu prosto w twarz i potem jak najszybciej wybiegła z domu jej wujostwa. Na początku uważała, że jej zachowanie było słuszne. Nikt nie ma prawa wtrącać się w jej życie- tak właśnie uważała. Była rozdrażniona, lecz po chwili wróciła ta dawna, stara, dobra, Vanessa. Ale  wróciła za późno... Jak mogła tak potraktować Andreasa? On się tylko troszczył, a ona potraktowała go jak skończona jędza bez serca. A może nie chciała dopuścić do siebie faktu, że do życia jest potrzebny jej alkohol? On był czasem bardziej potrzebny dziewczynie niż powietrze...  Bo tak było i dopiero teraz przyznała się do tego sama przed sobą. Jak mogła tego wcześniej nie zauważyć? Miała poważny problem. Jednocześnie jej myśli odbiegły jeszcze dalej niż powinny. Zastanawiała się też co słychać u Thomasa. Tęskniła za nim. Strasznie tęskniła. Niewyobrażalnie tęskniła. A najbardziej pragnęła, żeby Morgi dał jej porządną burę, po której wróci w końcu do porządku. Natomiast chłopakowi, całkiem dobrze żyło się bez Vanessy. Owszem, pamiętał o niej, ale tęsknotą nie można było tego nazwać. Po zaledwie miesiącu, miał już dziewczynę. Tak, Caroline. W końcu dała się wplątać w sieć chłopaka. Ciekawe, co powiedziałby Thomas, gdyby dowiedział się o tym co się dzieje z Van. Czy była jeszcze bliska jego sercu? Raczej tak. Czasem towarzyszyła mu myślami. Właśnie. „Czasem”, w porównaniu  „zawsze” Vanessy, było niczym.  Mimo wszystko, przeżyli ze sobą spory kawałek czasu, którego nie dało się w żaden sposób anulować.
            Siedziała w parku. Nie przeszkadzał jej nawet wszechobecny mróz. Musiała sobie to wszystko jakoś uporządkować. Nie chciała iść na żadną imprezę. Nie dzisiaj. Nie miała najmniejszej ochoty na tłum ludzi i dudniącą na cały regulator muzykę. Brakowało jej tylko jednego. Jej nieodłącznego przyjaciela w ostatnim czasie. Alkoholu. Od pewnego czasu, to on był jej lekarstwem na wszystko. Tym, czego najbardziej potrzebowała. Jednak nie miała pieniędzy. Mijała półki, na których stały trunki różnego rodzaju. Patrzyła na nie jak na jakiś upragniony i poszukiwany od lat skarb. Z uporem ten widok ją kłuł w oczy.  Miała dosyć. Weszła zdecydowanym krokiem do sklepu, po czym ukradkiem schowała jedną puszkę piwa za swoją kurtką. Odwróciła się szybko w celu jak najszybszego wyjścia ze sklepu, kiedy zobaczyła, że cały czas obserwował ją jeden z klientów owego sklepu.  
____________________________
Witam. ;**
Czwóreczkę składam w Wasze ręce. ^^
I oczywiście pamiętajcie o jednej, jedynej zasadzie:
Czytasz? Komentuj! :D
Chociaż nie zdziwię się, jeśli Wam się nie spodoba...
Osobiście uważam, że ten rozdział to klapa. Kurcze, wizja była dobra, ale z wykonaniem już wyszło gorzej. ;c 
Do wtorku. ;))
Buziaki. ;**

11 komentarzy :

  1. Skarbie... jeżeli to jest klapa to ja jestem tańczący Kubacki (a nie jestem) :P Świetny odcinek.
    „Nessi”, to tak nazywał ją dawniej. Kiedyś piekliła się kiedy ją tak nazywał, gdyż kojarzyło jej się to z potworem z Loch Ness" - czyżby motyw zaciągnięty ze Zmierzchu?? :P Dobre:P
    Welli "szczyl" - uwielbiam <3
    Całość świetna :D
    Oby tak dalej :D
    A co do zachowania w sklepie... Ciekawe kto to taki ten klient :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno! jaka klapa ja się pytam? :D
    To jeest przepiękne nooo! <3
    Andi taki wspaniały, opiekuńczy...
    Morgi przepraszam cię bardzo, ale dla mnie jesteś dupkiem...
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki kochana ;** ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Vanessa... alkohol to zły pomysł na zapomnienie o Thomasie i chyba widzi tego skutki. Nie ma pieniędzy, więc kradnie - już się uzależniła. Ciekawi mnie kto był tym klientem ze sklepu, jakiś zwykły człowiek, czy może któryś ze skoczków? :D
    Do tego nie musiała tak najeżdżać na Wellingera, przecież chciał dla niej dobrze. Ciekawe kiedy się o tym przekona i czy wtedy nie będzie już za późno.
    Co do Morgiego to szybko się pocieszył, nie ma co. Vanessa tak przeżywa, a ona zabawia się z Caroline! :x

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cały rozdział w połączeniu z piosenką , którą masz na blogu wprawia mój umysł w szaleństwo...
    Płaczę czytając kolejne wersy... Nie potrafię pohamować emocji.
    A może i nie chcę... Vann tak bardzo cierpi , a ten szczyl Morgenstern zabawia się z Caroline.... ale ja WIEM ,że jeszcze pożałuje.
    Tylko oby Vanessa nie była na tyle naiwna , żeby mu wybaczyć! nie od razu!
    I jest Welli! ♥
    Taak!
    Najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  6. Welli nie jest szczylem! Szczylem w tym opowiadaniu to jest Morgenstern! Ten rozdział wzbudził we mnie wiele emocji i naprawdę jestem coraz bardziej ciekawa tej historii, ale błagam niech Vann z tego jakoś wyjdzie.. Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Award. :)
    Więcej na: http://dangerousfeelings-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no mieć takiego kuzyna jak Andreas i go tak potraktować? I jeszcze te jej zachowanie pic ćpać, palić ? Ciekawe kto ją tak obserwował, może Thomasa ruszyło sumienie a może to tylko moje marzenia ? Cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. No ludu! Ja już sobie obmyślałam plan, a tu okazało się, że Welli to jej kuzyn?!
    Ehhh... alkohol - to nie jest dobre rozwiązanie. Ciekawe kto ją obserwował w tym sklepie? Ona potrzebuje takiego ogromnego wsparcia, osoby, która pomoże jej się wydostać z dołka. Mam nadzieję, że takową osobę znajdzie.
    Czekam i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. No dobra najpierw chciałam cię przeprosić za to że nie komentowałam nie będę się tu zasłaniać szkołą, powiem po prostu nie miałam czasu ale teraz obiecuje że będę starać się dodawać komentarze pod każdym rozdziale. Powiem tylko jedno jak w jedną noc spieprzyć sobie całe życie, zacząć ćpać i pić, aż tak żeby nie widzieć dnia bez alkoholu no dobra byłam dzisiaj na rekolekcjach to ksiądz powiedział że są uzależnienia dobre i złe że często wpadamy w te złe i nie wiemy jak się z nich wyplątać, więc może terapia wstrząsowa pomoże, czyli Andi to co powiedział może być dla niej taką terapią.
    No dobrze filozof ze mnie
    Pozdrawiam i całuje
    Werooooo.....

    OdpowiedzUsuń