„Rzeczywistość spada na nas jak deszcz,
zmywając
złudzenia i tworząc kałuże,
w których wielu z nas się
topi.”
•••
Wyjechała.
Nikt
ani nic nie było jej w stanie zatrzymać. Jak najszybciej pragnęła uciec
od
miejsc, które boleśnie przypominały jej o Thomasie. To było jedyne
racjonalne
wyjście z tej głupiej sytuacji. Miała dosyć scen, które stawały jej
przed oczami, kiedy spojrzała na cokolwiek w mieście... Każde miejsce
miało swoją historię... Ale... To już minęło. Bezpowrotnie. Nigdy w
życiu się już nie zdarzy... Czy na długo zamierzała wyjechać? Nie. Jak
na
razie na krótki czas, by 'podleczyć' się trochę ze zranionej miłości,
lecz jak okaże się, że tam będzie żyło jej się lepiej,
lżej i bez ciążących u boku wspomnień, zostanie. Zamierzała zatrzymać
się u swojego
kuzyna Andreasa. Nie była pewna, czy ciotka i wujek przyjmą ją ciepło,
ale
próbować trzeba i zanadto nie przejmowała się co oni mogą pomyśleć.
Teraz była zmuszona zostać egoistką i myśleć o sobie. Była tak
strasznie zdeterminowana w walce o lepsze życie, że chyba nikt i nic by
ją
przed tym nie powstrzymało. I tak nie miała nic do stracenia. Niczym nie
ryzykowała. Najważniejsze już
straciła… Mogła teraz jedynie tylko zyskać bardzo wiele i wznowić próbę
powrotu
do normalnego życia. Najgorsze było to, że nie wiedziała, jak ono
wygląda.
Czuła się jakby przed momentem przyszła dopiero na świat i od nowa go
poznawała. Dziwne uczucie, zważając na fakt, że ma się ponad dwadzieścia
lat.
Na lotnisku ciepło przywitał ją
kuzyn. Tak dawno go nie widziała... Wydoroślał, stał się jakoś bardziej
przystojny i męski. W dzieciństwie byli bardzo ze sobą zżyci i nie robiły dla
nich większej różnicy kilometry, które ich niestety dzieliły. Kiedy dorośli, oddalili
się od siebie. Dostrzegli jak wiele ich dzieli, po czym chyba przestali walczyć o swoją przyjaźń...
-Andi…-
powiedziała
na powitanie, po czym na widok kuzyna, rozpłakała się jak mała
dziewczynka. Nie mogła uwierzyć, że znowu go widzi. Nie zdawała sobie
nawet
sprawy, jak bardzo tęskniła za chłopakiem. I w ogóle jak mogła o nim
zapomnieć? Wszystkie miłe wspomnienia wróciły.
Wreszcie. Wreszcie wróciło coś pozytywnego z przeszłości... Wpadli sobie
w ramiona. Przytulała go do siebie jak najmocniej się dało.
Traktowała go zawsze jak brata, którego nigdy nie miała. Była
jedynaczką, czego
zawsze gorzko żałowała.
-Dawno
cię u nas
nie było.- odezwał się chłopak, odklejając się od Vanessy. Również
cieszył się
z wizyty kuzynki. Chciał wielokrotnie odwiedzić ją, czy też nawet
zadzwonić,
ale nie miał odwagi. Nie wiedział kim teraz jest Van. Już nie byli
dziećmi.
Żadne z nich nie wiedziało, jak to drugie wydoroślało. Co czuje, jakie
jest... Przede wszystkim- czy pamięta. W drodze do domu
chłopaka, żadne z nich nie mogło przestać mówić. Mieli sobie tyle do
powiedzenia. To nie do pojęcia, że tak o sobie zapomnieli. Teraz każde z
nich
wiedziało, że takiego błędu drugi raz już nie popełnią. W domu Vanessa
została
ciepło powitana przez wujka i ciocię. Miała poczucie, że nie cieszą się
za
bardzo z jej wizyty, ale teraz nie chciała się tym przejmować. Byli na
nią
zdani w najbliższej przyszłości i nikt nie mógł na to nic poradzić.
Egoistka? Raczej tak... Myślała przecież tylko o sobie, ale to życie
posunęło ją do tego egoizmu.
-Czym zajmujesz
się w Austrii?- zapytał wujek, podczas kolacji, spoglądając na dziewczynę spod
swych okularów.
-Pracuję w
kancelarii adwokackiej. Na razie jako asystenta, ale z czasem zamierzam zostać
prawnikiem.- powiedziała pewnie. Zawsze miała jasno wyznaczone cele na
przyszłość. W jej słowniku nie było słowa „może”. Było „na pewno”. „Tak”, bądź
„Nie”. Należała do typów czystej perfekcjonistki. Na każdą okazję miała dokładnie opracowany
plan działania. Szkoda tylko, że nie zawsze potrafiła wszystkiego przewidzieć.
-Prawo…- powtórzył
zadufany mężczyzna.- Ciężkie studia.
-Jakoś sobie na
razie radzę dobrze… -pochwaliła się.- Lubię to…- i wtedy zaczęła się
zastanawiać, czy to prawda. Podejrzewać można, że wcześniej wmawiała to sobie i
z czasem sama w to uwierzyła. Prawo wybrała przez nacisk bliskich. Lubiła
jedynie muzykę, ale to już minęło. Nie wróci. Nie mogła nawet o tym myśleć, że
poświęciła pasję dla kogoś kto teraz wystawił ją do wiatru. Jednak zdawała
sobie sprawę, że muzyka nie dałaby jej tak pewniej przyszłości jak prawo. Czyli
jednak dobrze wybrała? To co działo się wewnątrz niej, przypominało wojnę z jej
dwoma obliczami, rozsądek vs. serce. Które wybrać? Postawiła na rozum. Czy dobrze zrobiła? Okaże się w przyszłości...
-Dziś
idę na
imprezę…- zabrał głos Andreas.-Nessi, idziesz ze mną?- zwrócił się do
Van.
Uśmiechnęła się. „Nessi”, to tak nazywał ją dawniej. Kiedyś piekliła się
kiedy
ją tak nazywał, gdyż kojarzyło jej się to z potworem z Loch Ness- i nie tylko jej- ale
teraz
było miło to usłyszeć po latach. Czuła się tak błogo, jak już dawno się
nie
czuła. Miło było poczuć coś takiego.Coś w rodzaju ciepła, które ktoś lał
na jej duszę... Tego, którego dawno już nie mogła zaznać...
-Tak, oczywiście!-
zgodziła się iść na imprezę. Cieszyła się, że wyjdzie gdzieś się wyluzować. To
było coś czego potrzebowała. Poznać nowych ludzi, potańczyć, zapomnieć za wszelką
cenę. Po kolacji szybko włożyła na siebie czarne spodnie, również czarny
podkoszulek i krótką, także czarną, dżinsową kurteczkę. W czarnym czuła się
najlepiej. Nigdy nie chciała się wychylać przed szereg. Następnie wybrała
nabijane ćwiekami botki, spięła włosy, wykonała makijaż i była gotowa do
wyjścia. Przy drzwiach czekał już na nią Andreas. Wyglądał również
oszałamiająco. Zrobił naprawdę na niej duże wrażenie. Nadal nie mogła uwierzyć,
że z jej małego Andiego, wyrósł taki mężczyzna. Cóż… Prawda, że był przepadlisty,
chudziutki, ale nie przepadała raczej za rodzajami mięśniaków. Skarciła się
szybko, że myśli w taki sposób o swoim kuzynie i odezwała się:
-To gdzie ta
impreza?
-U mojego kumpla…-
odpowiedział szybko.- Taka mała domówka.
-Czy ja na pewno mogę
iść?- zapytała niepewnie. W ostatniej chwili zaczęły ją dręczyć wątpliwości.
Tego najbardziej nienawidziła u siebie.
-Pytałem kumpla i
nie ma nic przeciwko.- uśmiechnął się promiennie.- A wręcz przeciwnie. Cieszy
się, że przyjdziesz.
Mówiąc
„mała domówka”, Van miała
nieco inne wyobrażenia. Na miejscu zobaczyła dom pełen młodzieży,
mnóstwo
alkoholu, głośną muzykę. Na początku czuła, że odstaje. Była święcie
przekonana, że to nie dla niej, lecz po chwili przełamała pierwsze lody i
wraz
z Andreasem podeszła do jego kolegów, by ich poznać. Dopiero teraz zdała
sobie
sprawę, jak dawno nie była na takiej imprezie z prawdziwego zdarzenia.
Od razu
otoczyło ją mnóstwo adoratorów. Kilka z nich znała jeszcze z
dzieciństwa. Piła.
Najpierw zaczęła od pierwszego drinka, a skończyło się na łypaniu
kieliszka, po
kieliszku. Taśmowo. Odkryła, że to sprawia, iż zapomniała o wszystkim co
ją
dręczyło. Zapomniała o Thomasie. Zapomniała o miłości. Odrzuconej,
zranionej, cholernej miłości, która nadal się w niej tliła. Każdy kłopot
znikał razem z wypitym kieliszkiem. I to był właśnie jej
sposób na zapomnienie i ucieczkę od cierpienia. Po imprezie, na którą
zabrał ją
Welli, rutyną stało się, że wychodziła z domu wieczorem, a wracała późno
w nocy
kompletnie pijana. A mało z tym… Wracała w takim stanie, że nie mogła
samodzielnie wejść do domu. Pomagał jej dzielnie Andreas, który czekał
cierpliwie na każdy jej powrót. Wiedział, że jeśli jego rodzice dowiedzą
się o
tym, wyrzucą dziewczynę i ta będzie musiała wracać do Austrii.
Alkoholizm, był rzeczą, którą oni traktowali naprawdę surowo. Narobiło
by się wiele niepotrzebnych kłopotów, które mogłyby
jeszcze bardziej wybić dziewczynę z równowagi. Jednak miał już powoli tego
dosyć. Każdy by miał. Sytuacja każdemu wymykała się powoli spod kontroli. Wielkimi
krokami zbliżał się sezon. Sezon, był równoznaczny z ciągłymi wyjazdami, a
podczas jego nieobecności nie będzie mógł pomagać Van. Najgorszy był fakt, że
bezczynnie patrzył jak dziewczyna stacza się na samo dno. Piła, paliła, ćpała.
Ona nie widziała problemu, Andreasowi spędzało to sen z powiek. Martwił się o
nią i to poważnie. Co stanie się z Van, jeśli nie będzie kiedyś jego? Nawet sam
nie chciał o tym myśleć. Doskonale znał stosunek swoich rodziców co tego typu
spraw.
-A dokąd się
wybierasz?- zapytał, zbiegając po schodach, kiedy widział, jak Vanessa wychodzi
na kolejny już w tym tygodniu, ostro zakrapiany, melanż.
-Muszę się
wyluzować.- powiedziała szybko.- Może chciałbyś iść ze mną?
Zdenerwował się.
Nie wiedział, czy wytrzyma utrzymać swoje nerwy na wodzy. Vanessa nie zauważała
problemu. Ciągłe picie, ćpanie, palenie to był już dla niej spontan. Andreas
obwiniał siebie po części za to wszystko. Zaczęło się to od imprezy, na którą
to właśnie on ją zabrał. Ale nie miał prawa przecież siebie obwiniać. Vanessa
była dorosła. Mogła robić co zechce. To oczywiste.
-Nie, nie chcę!- krzyknął.-
Nie widzisz co się z tobą dzieje do cholery?! Praktycznie codziennie pijesz, palisz
i ja jeszcze nie chcę wiedzieć co jeszcze robisz! Ogarnij się dziewczyno! Już
nie mam zamiaru cię ciągle kryć przed rodzicami! Wnosić cię kompletnie zachlaną
do domu każdej nocy!- nie wytrzymał. Van wpatrywała się w niego okrągłymi ze
zdziwienia oczami. Słyszała coraz szybciej pulsującą krew w jej uszach. Kim on
był, że chciał jej rozkazywać?! Jest dorosła i ma prawo robić co tylko jej się
podoba. A może zabolał ją również fakt, że zdawała sobie sprawę co się z nią
dzieje, a nie chciała tego przerywać?
-Słuchaj,
szczylu!-
zaczęła złośliwie.- Nie masz prawa mną rządzić i dyktować mi jak ma
wyglądać
moje życie, jasne?! Zostaw więc mnie i moje życie w spokoju!-
wykrzyczała mu
prosto w twarz i potem jak najszybciej wybiegła z domu jej wujostwa. Na
początku uważała, że jej zachowanie było słuszne. Nikt nie ma prawa
wtrącać się
w jej życie- tak właśnie uważała. Była rozdrażniona, lecz po chwili
wróciła ta
dawna, stara, dobra, Vanessa. Ale wróciła za późno... Jak mogła tak
potraktować Andreasa? On się tylko
troszczył, a ona potraktowała go jak skończona jędza bez serca. A może
nie
chciała dopuścić do siebie faktu, że do życia jest potrzebny jej
alkohol? On był czasem bardziej potrzebny dziewczynie niż powietrze...
Bo
tak było i dopiero teraz przyznała się do tego sama przed sobą. Jak
mogła tego
wcześniej nie zauważyć? Miała poważny problem. Jednocześnie jej myśli
odbiegły
jeszcze dalej niż powinny. Zastanawiała się też co słychać u Thomasa.
Tęskniła
za nim. Strasznie tęskniła. Niewyobrażalnie tęskniła. A najbardziej
pragnęła,
żeby Morgi dał jej porządną burę, po której wróci w końcu do porządku.
Natomiast
chłopakowi, całkiem dobrze żyło się bez Vanessy. Owszem, pamiętał o
niej, ale
tęsknotą nie można było tego nazwać. Po zaledwie miesiącu, miał już
dziewczynę.
Tak, Caroline. W końcu dała się wplątać w sieć chłopaka. Ciekawe, co
powiedziałby Thomas, gdyby dowiedział się o tym co się dzieje z Van. Czy
była
jeszcze bliska jego sercu? Raczej tak. Czasem towarzyszyła mu myślami.
Właśnie.
„Czasem”, w porównaniu „zawsze” Vanessy, było niczym. Mimo wszystko, przeżyli ze sobą spory kawałek
czasu, którego nie dało się w żaden sposób anulować.
Siedziała w parku. Nie przeszkadzał
jej nawet wszechobecny mróz. Musiała sobie to wszystko jakoś uporządkować. Nie
chciała iść na żadną imprezę. Nie dzisiaj. Nie miała najmniejszej ochoty na
tłum ludzi i dudniącą na cały regulator muzykę. Brakowało jej tylko jednego.
Jej nieodłącznego przyjaciela w ostatnim czasie. Alkoholu. Od pewnego czasu, to
on był jej lekarstwem na wszystko. Tym, czego najbardziej potrzebowała. Jednak
nie miała pieniędzy. Mijała półki, na których stały trunki różnego rodzaju.
Patrzyła na nie jak na jakiś upragniony i poszukiwany od lat skarb. Z uporem ten widok ją kłuł w oczy. Miała
dosyć. Weszła zdecydowanym krokiem do sklepu, po czym ukradkiem schowała jedną
puszkę piwa za swoją kurtką. Odwróciła się szybko w celu jak najszybszego wyjścia
ze sklepu, kiedy zobaczyła, że cały czas obserwował ją jeden z klientów owego
sklepu.
____________________________
Witam. ;**
Czwóreczkę składam w Wasze ręce. ^^
I oczywiście pamiętajcie o jednej, jedynej zasadzie:
Czytasz? Komentuj! :D
Chociaż nie zdziwię się, jeśli Wam się nie spodoba...
Osobiście uważam, że ten rozdział to klapa. Kurcze, wizja była dobra, ale z wykonaniem już wyszło gorzej. ;c
Do wtorku. ;))
Chociaż nie zdziwię się, jeśli Wam się nie spodoba...
Osobiście uważam, że ten rozdział to klapa. Kurcze, wizja była dobra, ale z wykonaniem już wyszło gorzej. ;c
Do wtorku. ;))
Buziaki. ;**
Skarbie... jeżeli to jest klapa to ja jestem tańczący Kubacki (a nie jestem) :P Świetny odcinek.
OdpowiedzUsuń„Nessi”, to tak nazywał ją dawniej. Kiedyś piekliła się kiedy ją tak nazywał, gdyż kojarzyło jej się to z potworem z Loch Ness" - czyżby motyw zaciągnięty ze Zmierzchu?? :P Dobre:P
Welli "szczyl" - uwielbiam <3
Całość świetna :D
Oby tak dalej :D
A co do zachowania w sklepie... Ciekawe kto to taki ten klient :D
Dziewczyno! jaka klapa ja się pytam? :D
OdpowiedzUsuńTo jeest przepiękne nooo! <3
Andi taki wspaniały, opiekuńczy...
Morgi przepraszam cię bardzo, ale dla mnie jesteś dupkiem...
Czekam na kolejny <3
Buziaki kochana ;** ♥
Oj, Vanessa... alkohol to zły pomysł na zapomnienie o Thomasie i chyba widzi tego skutki. Nie ma pieniędzy, więc kradnie - już się uzależniła. Ciekawi mnie kto był tym klientem ze sklepu, jakiś zwykły człowiek, czy może któryś ze skoczków? :D
OdpowiedzUsuńDo tego nie musiała tak najeżdżać na Wellingera, przecież chciał dla niej dobrze. Ciekawe kiedy się o tym przekona i czy wtedy nie będzie już za późno.
Co do Morgiego to szybko się pocieszył, nie ma co. Vanessa tak przeżywa, a ona zabawia się z Caroline! :x
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCały rozdział w połączeniu z piosenką , którą masz na blogu wprawia mój umysł w szaleństwo...
OdpowiedzUsuńPłaczę czytając kolejne wersy... Nie potrafię pohamować emocji.
A może i nie chcę... Vann tak bardzo cierpi , a ten szczyl Morgenstern zabawia się z Caroline.... ale ja WIEM ,że jeszcze pożałuje.
Tylko oby Vanessa nie była na tyle naiwna , żeby mu wybaczyć! nie od razu!
I jest Welli! ♥
Taak!
Najlepsze!
Welli nie jest szczylem! Szczylem w tym opowiadaniu to jest Morgenstern! Ten rozdział wzbudził we mnie wiele emocji i naprawdę jestem coraz bardziej ciekawa tej historii, ale błagam niech Vann z tego jakoś wyjdzie.. Czekam na następny! :*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. :)
OdpowiedzUsuńWięcej na: http://dangerousfeelings-fanfiction.blogspot.com/
Nie no mieć takiego kuzyna jak Andreas i go tak potraktować? I jeszcze te jej zachowanie pic ćpać, palić ? Ciekawe kto ją tak obserwował, może Thomasa ruszyło sumienie a może to tylko moje marzenia ? Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo ludu! Ja już sobie obmyślałam plan, a tu okazało się, że Welli to jej kuzyn?!
OdpowiedzUsuńEhhh... alkohol - to nie jest dobre rozwiązanie. Ciekawe kto ją obserwował w tym sklepie? Ona potrzebuje takiego ogromnego wsparcia, osoby, która pomoże jej się wydostać z dołka. Mam nadzieję, że takową osobę znajdzie.
Czekam i pozdrawiam :*
No dobra najpierw chciałam cię przeprosić za to że nie komentowałam nie będę się tu zasłaniać szkołą, powiem po prostu nie miałam czasu ale teraz obiecuje że będę starać się dodawać komentarze pod każdym rozdziale. Powiem tylko jedno jak w jedną noc spieprzyć sobie całe życie, zacząć ćpać i pić, aż tak żeby nie widzieć dnia bez alkoholu no dobra byłam dzisiaj na rekolekcjach to ksiądz powiedział że są uzależnienia dobre i złe że często wpadamy w te złe i nie wiemy jak się z nich wyplątać, więc może terapia wstrząsowa pomoże, czyli Andi to co powiedział może być dla niej taką terapią.
OdpowiedzUsuńNo dobrze filozof ze mnie
Pozdrawiam i całuje
Werooooo.....