poniedziałek, 31 marca 2014

Pięć.



„Szu­kamy światła w ciem­ności,
pogrążając się w otępieniu życia,
aż w końcu od­ci­namy się od rzeczy­wis­tości
mu­rem roz­paczy i żalu.”

•••
Stała w bezruchu, wymieniając spojrzenia z nieznajomym, który nakrył ją na gorącym uczynku. Przez jej głowę przepływało tysiące myśli na sekundę. Wstydziła, bała się, czuła się upokorzona oraz poczuła swoją żałosność. Pod wpływem impulsu, zaczęła uciekać. Nikt nie jest właściwie w stanie określić co czuła.  W czasie ucieczki, wpadła na parę osób po drodze. Teraz nawet nie patrzyła gdzie biegnie bądź czy ktoś albo coś jest na drodze. Czuła się jakby miała klapki na oczach.  Nieznajomy ruszył w pościg za nią. Dlaczego musiała trafić na takiego przykładnego obywatela? Dlaczego nie mógł udać, że całej sprawy nie było? Nikomu nie zrobiła przecież nic złego… Ale… Czy kradzież jest dobra? Odpowiedź jest tylko jedna. Biegła, ile sił w nogach. Powoli traciła siłę, a przed oczami robiło się ciemno. Na dodatek dławiły ją łzy, które jak na złość nie przestawały kapać z jej oczu. Zatrzymała się, nie mogąc złapać już tchu. Kondycji też nie miała dobrej, ale do tego przyczynić się mogły wydarzenia z ostatniego czasu. Nie minęła chwila jak poczuła, że nieznajomy łapie ją w pasie.
-Zaraz będzie tu policja, złodziejko!- odezwał się gniewnie. Był to wysoki, rosły szatyn z niebieskimi oczami, niczym woda. Nie było szansy stawiać nawet najmniejszego oporu, gdyż jej próby z góry były skazane na niepowodzenie. A poza tym… I tak nie miała już więcej sił… Niedługo trzeba było czekać na przyjazd policji. Czuła jak się czerwieni. Było jej tak strasznie, niewyobrażalnie wstyd. Do czego ona potrafiła się posunąć? No do czego?! Kradzieży?! Byleby poczuć smak alkoholu w swoich ustach? Nie działo się dobrze… Wiedziała również, że teraz ciocia i wujek dowiedzą się o wszystkim. A Andreas? Co on może sobie pomyśleć? Ostrzegał ją. Ona nie posłuchała. Na dodatek, obraziła go na sam koniec ich rozmowy. Zastanawiała się jak mogła być tak lekkomyślna… To nie była ona. Nie poznawała samej siebie… Zabrali ją na komisariat. Wsadzili do jasnego, ciasnego pomieszczenia. Nie mogła przyznać się przed sobą, że to jest cela. Czuła się jak bandyta. Oślepiały ją jasne światła. Spędziła w areszcie noc. Nieprzespaną noc. Nieprzespaną oraz przepłakaną noc. Warto o tym wspomnieć. Ale co teraz było z jej łez? Nic. Czasu nie cofnie nawet miliony wylanych łez… Następnego dnia przyszedł po nią wujek razem z ciocią. Zerkali na nią ukradkiem, z obrzydzaniem i wstydem w oczach, tak jakby była intruzem. Tym razem skończyło się na grzywnie, jednak wolałaby chyba odbyć areszt. To milczenie w drodze powrotnej, spojrzenia, z których nie mogła nic odczytać… Ten straszliwy wstyd, który wypełniał jej ciało...  To było gorsze niż pobyt w areszcie… I tak było dwa dni. Dwa najgorsze dni w jej życiu. Nawet Andreas unikał rozmów z nią. Zasłużyła na to. To wszystko, to była jej wina. Powoli wykańczała się psychicznie. Zdawać by się mogło, że jej oczy przez ten czas stały się jakieś inne. Bardziej wyblakłe od wylanych łez?
-Przepraszam…- zaczęła nieśmiało, podczas obiadu. Musiała coś z tym zrobić i to na forum całej rodziny. Dłużej już nie mogła.- Przepraszam…- mówiła przez łzy.- Dziś wyjeżdżam i wracam do siebie. Już nie będę Wam robić kłopotów. Chcę Wam naprawdę bardzo podziękować za wszystko co dla mnie zrobiliście. Wujku, ciociu…- zwróciła się do nich.- Obiecuję, że oddam Wam co do grosza. Jeszcze raz dziękuję, że mnie przygarnęliście na ten czas. Przepraszam…- zaczęła płakać.- Tak strasznie mi głupio…- wstała, podeszła do cioci i mocno ją przytuliła. Kobieta odwzajemniła gest.
-No już spokojnie mała…- powiedziała czule, głaskając ją po włosach. Nie powiedziała jednak, że może zostać u nich na dłużej. Widocznie nie chciała tego, co dodatkowo zraniło Vanessę oraz wyraźnie rzuciło się dziewczynie w oczy.
-Andreas, możemy porozmawiać?- zapytała chłopaka, który wyraźnie tylko na to czekał. Miał w głowie gotowy monolog, który miał wygłosić Van, ale gdy doszło co do czego, nie był on potrzebny.
-I co?- powiedział pierwszy, kiedy on i Vanessa, znaleźli się na osobności.- Jesteś już zadowolona z siebie? Poza tym czego ode mnie chcesz? Jestem tylko „szczylem”.- zacytował słowa dziewczyny.
-Nie mów tak!- podniosła głos o dwa tony, w oczach ciągle błyszczały łzy.- Ja tak nie myślałam. Nie wiem nawet jak cię za to przepraszać… Ale ty musisz mi to wszystko wybaczyć… Tą niewdzięczność. Tyle dla mnie zrobiłeś, a ja…- zaczęła płakać jeszcze bardziej. Andreas, widząc co dzieje się z dziewczyną, przytulił ją mocno do siebie. Drżała. Cała złość na dziewczynę, która w nim buzowała, minęła. Wiedział, że to co mówi Nessi jest prawdą. Teraz nie miałaby nawet sił kłamać.
-Dobrze, już spokojnie…- mówił, głaskając jej włosy.- Mną się nie przejmuj. Nawet nie potrafiłbym być na ciebie zły…- próbował pocieszać dziewczynę, ale ona czuła, że on jednak ma do niej pewną urazę. Głęboko schowaną, ale zawsze. Tymczasem, czuła niepohamowaną ochotę na to, by zamoczyć swe usta w alkoholu. Próbowała jakoś przeciwstawić się pragnieniu. Spakowała się, sprzątała, na nic. Pragnęła odciągnąć swe myśli jak najdalej od napoju alkoholowego. Każda czynność, w której szukała zapomnienia, zdawała się na nic. Była naprawdę przerażona tym, co działo się z jej ciałem.
            Po powrocie do domu, wiedziała, że czeka ją ostre przesłuchanie rodziców. Jak im to wszystko wyjaśni? Jedno głupstwo, a potrafi tyle napsuć krwi człowiekowi. Było jej trudno również rozstać się z Andreasem. Nie zdążyła się nim do końca nacieszyć, a już musiała wyjeżdżać. Mogła o to wszystko jednak obwiniać tylko jedną osobę. Siebie samą.
-Vanesso, chodź tutaj do nas!- usłyszała żelazny ton matki na wstępie. Miała nadzieję, że uda jej się jakoś przemknąć obok rodziców tak, żeby jej nie zauważyli. Na próżno. Widać, że czekali na nią i to z niecierpliwością. Wstydzili się za córkę. Nie sądzili, że kiedykolwiek będzie w stanie narobić aż takich kłopotów. To nie była ich Vanessa. Nie urocza, grzeczna, uśmiechnięta Van, ale ze smutkiem i obłędem w oczach, dorosła, przygnębiona, mająca życie za nic, kobieta. Nie poznawali własnej córki. Z resztą… Vanessa również nie poznawała samej siebie, to jak mógłby to zrobić ktoś inny? To jak się zmieniła, było niepojęte. Najgorzej przyjmowała to wszystko matka. Miała sobie za złe, że zaniedbała córkę i ich wspólne kontakty. Że wiecznie chciała zrobić z niej gimnastyczkę, mimo że ona tak się przed tym wzbraniała. Żałowała niektórych słów, czynów. Była pewna, że to było cegiełką w budowaniu klęski jej córki. Nie powinna się obwiniać, ale już nie potrafiła.
-Jak mogłaś! Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo musieliśmy się za ciebie wstydzić! I jeszcze płacić grzywnę…- mówiła, a właściwie ciągle wrzeszczała mama Van. Spodziewała się bury i to porządnej, ale nie takiej. Wezbrały się w niej wszystkie skrajne emocje. Słyszeć takie słowa od własnej matki… Bolało. Bardzo ją to bolało.
-Jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mi dyktować jak mam żyć!- nie wytrzymała.- Ciągle powtarzałaś mi jaka powinnam być bądź jaka nie jestem! Nie szanowałaś mojego własnego zdania i pasji. Nigdy ani razu nie pochwaliłaś mnie za nic! Kim ja dla ciebie właściwie jestem, co?! Przepraszam, że nie jestem twoim wymarzonym dzieckiem!- krzyczała z płaczem. Sama nie wiedziała, czemu to powiedziała na głos. Dotychczas, siedziało jej to tylko cichutko w głowie, nigdy w życiu nie myśląc, iż może to ujrzeć światło dzienne. Ale co miała poradzić, że  odczuwała właśnie takie a nie inne emocje?
-Van, spokojnie…- zabrał głos, do teraz milczący, ojciec dziewczyny.
-Nie, tato!- spojrzała na matkę zgorzkniałym wzrokiem.- Tak jest i tak będzie już na zawsze. Jeśli ciebie również zawiodłam, to przepraszam…- i wybiegła szybko z domu, zostawiając osłupiałych rodziców w salonie. Powiedziała w końcu to, co myślała naprawdę. Dawniej nawet w gniewnie nie odważyłaby się powiedzieć czegoś takiego. Zmieniała się w przeraźliwie szybkim tempie. Od razu wsiadła do swojego samochodu, po czym nie oszczędzając gazu, pojechała do Ann. Teraz to ona była dla Van jedyną podporą. Kimś, dla kogo mogła żyć. Ktoś w końcu musiał ją wysłuchać, zrozumieć. Ze strony dziewczyny nie obawiała się niczego. Była w końcu jej przyjaciółką…
-Jest Ann?- wpadła do domu Gregora w nerwach. Po zaledwie 5 minutach była już u swego celu. Tyle wystarczyło na wyładowanie swoich nerwów.
-Nie ma jej…- powiedział zaskoczony Gregor.- Wyszła do sklepu. Coś się stało?
-Jeszcze pytasz… Ja zawsze przychodzę z problemami!- burknęła trochę rozdrażniona, po czym usiadła na skórzanej kanapie w salonie. Patrząc na Gregora, uświadomiła sobie, że chłopak na pewno wie, co dzieje się teraz  Thomasem. To była jej szansa na udzielenie kilka odpowiedzi na niewyjaśnione w jej głowie pytania. Jej ciekawość co dzieje się u Thomasa, nie znała granic. Bo przecież mógł cierpieć tak samo jak ona teraz. A gdyby wiedziała… Gdyby wiedziała co by zrobiła? Prawdopodobnie poszłaby do chłopaka, po czym wszystko mu wybaczyła. Nadal go kochała, a teraz w takich chwilach potrzebowała go najbardziej… W chwilach, kiedy jej życie kompletnie się rujnuje…
-Co u Thomasa?- zebrała się w końcu na odwagę i zapytała, siląc się na kompletną obojętność. Chłopak wyraźnie zmieszał się. Co miał powiedzieć Vanessie? Że jej były ma już nową dziewczynę i jest szczęśliwy jak nigdy dotąd, podczas kiedy jej życie sięga powoli dna? Nie miał serca jej krzywdzić.
-A czy to ważne?- powiedział, lekko łamiącym głosem. Znajdował się w naprawdę fatalnym położeniu.- Napijesz się może wody, soku?- pragnął odciągnąć ten temat na jak najdalsze tory.
-Gregor…- zaczęła, ale przerwała jej Ann, która właśnie wróciła ze sklepu, z wypełnionymi aż po brzegi siatkami w ręce. Widzący to Gregor, w mgnieniu oka znalazł się przy dziewczynie i zabrał jej ciężkie reklamówki. Van rozczuliła się. Tak bardzo jej kogoś razem przypominali. Tak bardzo się kochali… Tak bardzo chciałaby mieć kogoś takiego przy boku… Mimowolnie wykrzywiła swe usta w krzywy uśmiech.
-Co się stało?- zapytała zdenerwowana Ann, przysiadając się do przyjaciółki.- Miałaś wrócić za jakiś miesiąc, dwa…
-Sprawy znacznie się skomplikowały…- powiedziała ochrypłym głosem, spoglądając na Gregora.
-To ja was zostawię same. Pójdę na siłownię.- rzucił szatyn i po chwili już go nie było.
-Van, w co się znowu wpakowałaś?!- pytała nerwowo. Vanessa ze wstydem i rozpaczą w głosie wszystko jej dokładnie opowiedziała. Nie pominęła żadnego szczegółu. Tylko jej wyznała wszystko szczerze jak na spowiedzi. Nie miała nawet pojęcia, że tak to brzmi, póki wszystkie te słowa nie padły z jej ust. Teraz wstydziła się jeszcze bardziej, nawet przed Ann, która patrzyła na nią pogardliwie, ale również ze współczuciem i troską w oczach.
-Popatrz!- powiedziała, włączając telewizor.- Większość z nich też kiedyś przeżyła zawód miłosny, ale jak widać nie popadli w alkoholizm, a dali sobie jakoś z tym radę, a ty co?- wskazywała dłonią na płaski ekran, w którym wyświetlał się obraz, gdzie pokazywano publiczność zgromadzoną pod skocznią na poprzednich zawodach skoków narciarskich. Ujęła jej twarz w dłonie i patrzyła głęboko w oczy.- Jesteś silniejsza niż ci się wydaje. Musisz tylko chcieć, kochana. Chcieć…- wyszeptała cichutko. Ann po raz kolejny pomogła Vanessie. Dzięki słowom przyjaciółki, przekonała się, że musi żyć dalej. Świat nie zatrzymał się w miejscu. Nie wiedziała po raz kolejny, jak odwdzięczyć się przyjaciółce. Co by było z nią, gdyby nie właśnie ona? Miała tylko ją… Wszyscy inny odeszli… Zawiedli…  A może i ona się do tego przyczyniła?
-Dziękuję…- powiedziała ckliwie. Wpatrywały się w siebie przez krótką chwilę z uśmiechem na ustach, kiedy Van nagle zorientowała się, że słyszy głos Thomasa dobiegający z telewizora. Odwróciła natychmiastowo wzrok. Nie myliła się. Wywiadu udzielał akurat Thomas, ale zaraz… Nie sam… Z jakąś szatynką u boku. Poczekała chwilę. Dziennikarz wypowiedział jej imię i nazwisko. Caroline Weber. W oczach Van w ułamku sekundy zebrały się łzy. Gorzkie do przełknięcia łzy. Cierpliwie czekała na dalsze słowa dziennikarza, w których okaże się, że to co myśli, jest może nie prawdą… Że się myli… Że to wszystko nie jest tak. A co Ann na to wszystko? Oniemiała. To się nazywało wyczucie czasu i pech w jednym…
-„Czy wy jaka para w życiu osobistym, rozmawiacie, lub trenujecie czasem razem? Rzadko zdarza się, aby sportowcy…”- padło z ust dziennikarza, przeprowadzającego z Thomasem i Caroline, wywiad. A przynajmniej tyle usłyszała. Spojrzała z obłędem w oczach na Ann. Oczach, które jakby po raz kolejny straciły sens życia. 
-To nie dzieje się naprawdę...- szepnęła ledwo słyszalnie Van. Blondynka patrzyła na swoją przyjaciółkę z przerażeniem. Kompletnie nie mogła przewidzieć jej reakcji. Zaczęła drżeć. Vanessa siedziała, tępo wpatrując się przed siebie, nie mogąc nabrać powietrza w swe płuca.W jednej chwili gwałtownie wstała i bez słowa wybiegła z domu przyjaciółki. Wsiadła za kierownicę i z piskiem opon odjechała. Ann, próbowała ją jakoś zatrzymać, nie posłuchała. Z każdą sekundą, jechała coraz szybciej. Tak dawała upust swoim emocjom. Kolejny raz w nieprawidłowy sposób… Nie mogła uwierzyć w to co się stało. W to co widziała. W to co słyszała. Jechała jeszcze szybciej. Miała wszystko głęboko gdzieś. Teraz była tylko ona, samochód, który ciągle przyśpieszał oraz Thomas, dla którego najwyraźniej nic wcześniej nie znaczyła.  W jednym momencie, zauważyła, jak ktoś nieoczekiwanie wpada jej pod maskę samochodu. Wdepnęła z impetem hamulec i dopiero wówczas dotarło do niej, co się stało.
__________________

Tym razem takie coś ode mnie. ^^ 
Dodałam wcześniej niż przypuszczałam, ale to przez to, że nie jestem pewna czy jutro udałoby mi się to zrobić. :3
Komentujcie! ;))
Całuję. ;**

9 komentarzy :

  1. Ann zacznie może od początku!
    A więc...
    Może to i dobrze , że Vann zdecydowała się wrócić , ale powtarzam może...
    Welli:D W ogóle się na Nim nie zawiodłam! Jest taki jak sobie Go zawsze wyobrażam ! Kochany!
    Mama Vanessy , brak komentarza! Zamiast wesprzeć córkę , to awanturuje się bez celu.
    Gregor?:D Zakupy! zakochałam się ♥ aww!
    Ann! nadal się utożsamiam z tą bohaterką :D dziwne...
    Ale jest pozytywnie!
    Thomas> ? zabiłabym i wrzuciłabym do jeziora z obciążeniem imieniem Caroline! Krowa!
    Ooj zapłacisz Nam za te cierpienia Morgen , zapłacisz!
    Wybije Twoja godzina!
    I końcówka!
    Brak słów...ale sądzę , że potrącona osoba wniesie bardzo wiele do życia głównej bohaterki! To będzie przystojny , słodki mężczyzna! Taak!♥

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... więcej nie trzeba... To jest mega :D Cholernie mi się podoba :D
    Po pierwsze Welli - cudowny kuzynek :*
    Gregor i Ann - najlepsza przyjaciółka i jej wierny chłopak - super <3
    Wypadek... mam nadzieję, że to będzie miało pozytywny wydźwięk. Pomimo tragedii.
    Co nie zmienia faktu, że Thomas to pajac i kropka.
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział i do tego taki dłuuuuugi :)
    Welli jest naprawdę w porządku :)
    Cholera, jeden głupi wywiad i znów...znowu się coś złego wydarzyło, ciekawe jakie to będzie w skutkach...
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. jordi-alba-julia-rodriguez.blogspot.com zapraszam na prolog ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaraz jak ona mogła kraść! Nie wiem czy dobrze zrobiła wyjeżdżając , ale wydaje mi się że powinna przyjąć pomoc od Andiego . Szkoda ze zobaczyła Thomasa z tą jakąś tam . I co to było to na końcu? Czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjny rozdział, jak i całe opowiadanie :)
    Wciągnęła bardzo mnie ta historia, czekam na następny
    i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejciu jakie to piękne *-*
    Cudowne, świetne ♥
    Jejku, kto to mógł być...
    A dla mnie Thomas tak czy tak jest cholernym dupkiem...
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle cudowny. Thomas na, za to wszystko zapłaci co mi się zdaje, przyjdzie kreska na Matyska. Mam nadzieje że nic się nie stanie tej osobie a ten wypadek wstrząśnie Van i się zmieni :) Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Sądzę, że ta kradzież była konieczna. Przynajmniej Vanessa się ogarnie, chyba. Jasne, że kochała Thomasa, ale życie toczy się dalej i warto byłoby ruszyć do przodu. A wypadek... Wydaje mi się, że to nie była nieznajoma osoba, ale może za bardzo wylatuję w przyszłość? :)
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń