niedziela, 23 marca 2014

Prolog.





"Marze­nia są jak mo­tyle. Uwiel­biają uciekać, gdy je go­nimy. Tyl­ko, że jeśli przys­ta­niemy, one i tak od­lecą, by da­lej podzi­wiać świat. A tak przy­naj­mniej ma­my wrażenie, że zbliżamy się do nich cho­ciażby na milimetr.


•••

Siedziała na ławce w parku, który znała lepiej niż własną kieszeń. Zmarznięta, przemoczona. Siedziała i patrzyła tępo przed siebie. Nadal nie mogła uwierzyć, jak teraz wygląda jej życie. Ile zdążyło się zmienić… Nawet nie spostrzegła się, kiedy niemożliwie, stało się czystym faktem. To w jakim tempie to wszystko się potoczyło, przerażało, lecz także ekscytowało ją. Wstydziła się niektórych sytuacji, do których doprowadziła. Nic dziwnego. Każdemu byłoby wstyd… Zastanawiała się dlaczego tyle błędów musiała popełnić, by w końcu dopłynąć do bezpiecznego portu, jaki posiadała teraz. Wiedziała, że jej charakter nie ułatwiał sprawy. Była jaka była, jednakże to wszystko strasznie ją zmieniło. Z roztrzepanej, nie wiedzącej czym trzymającej się na świecie, dziewczyny, narodził się kompletnie ktoś inny. Stała się silniejsza, pewniejsza siebie, a przede wszystkim- dojrzalsza. Czasu nie cofnie, więc nie było sensu roztrząsać przeszłości. Błędy, które popełniła, wiele ją nauczyły, ale zawsze będzie odbijała się po nich czkawka. Tęskniła również… Niemiłosiernie tęskniła za kimś… Ale musiała żyć dalej, nie oglądając się w tył. Miała dla kogo. Uśmiechała się na myśl, o tym co było przed nią. Tak bardzo się cieszyła. Czekała ją taka piękna przyszłość, która z jednej strony sprawiała, że zaczęła się bać, ponownej straty wszystkiego. Każdy medal na dwie strony… Inaczej życie byłoby zdecydowane za łatwe…
-Vanessa!- usłyszała swe imię, które wypowiadały usta, które kochała najmocniej na świecie.
-Jestem tutaj!- odezwała się i pomachała ukochanemu. Patrzyła na Niego wzrokiem marzycielki. Nadal nie dowierzała w to co się działo, chociaż minęło już tyle czasu, że powinna się do tego wszystkiego przyzwyczaić.
-Chodź. Chyba nie chcesz się przeziębić, prawda?- patrzyła uważnie na Jego usta.- Zwłaszcza przed przyjściem naszej kruszynki na świat.
Dokończył, cmoknął delikatnie jej policzek, co dostatecznie ją rozgrzało; chwycił za rękę i razem udali się do ich wspólnego domu.
 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz