"Marzenia są jak motyle.
Uwielbiają uciekać, gdy je gonimy. Tylko, że jeśli przystaniemy,
one i tak odlecą, by dalej podziwiać świat. A tak przynajmniej
mamy wrażenie, że zbliżamy się do nich chociażby
na milimetr.”
•••
Siedziała
na ławce w parku, który znała lepiej niż własną kieszeń. Zmarznięta,
przemoczona. Siedziała i patrzyła tępo przed siebie. Nadal nie mogła uwierzyć,
jak teraz wygląda jej życie. Ile zdążyło się zmienić… Nawet nie spostrzegła
się, kiedy niemożliwie, stało się czystym faktem. To w jakim tempie to wszystko
się potoczyło, przerażało, lecz także ekscytowało ją. Wstydziła się niektórych sytuacji,
do których doprowadziła. Nic dziwnego. Każdemu byłoby wstyd… Zastanawiała się
dlaczego tyle błędów musiała popełnić, by w końcu dopłynąć do bezpiecznego
portu, jaki posiadała teraz. Wiedziała, że jej charakter nie ułatwiał sprawy. Była
jaka była, jednakże to wszystko strasznie ją zmieniło. Z roztrzepanej, nie
wiedzącej czym trzymającej się na świecie, dziewczyny, narodził się kompletnie
ktoś inny. Stała się silniejsza, pewniejsza siebie, a przede wszystkim-
dojrzalsza. Czasu nie cofnie, więc nie było sensu roztrząsać przeszłości.
Błędy, które popełniła, wiele ją nauczyły, ale zawsze będzie odbijała się po
nich czkawka. Tęskniła również… Niemiłosiernie tęskniła za kimś… Ale musiała
żyć dalej, nie oglądając się w tył. Miała dla kogo. Uśmiechała się na myśl, o
tym co było przed nią. Tak bardzo się cieszyła. Czekała ją taka piękna
przyszłość, która z jednej strony sprawiała, że zaczęła się bać, ponownej
straty wszystkiego. Każdy medal na dwie strony… Inaczej życie byłoby
zdecydowane za łatwe…
-Vanessa!-
usłyszała swe imię, które wypowiadały usta, które kochała najmocniej na
świecie.
-Jestem tutaj!-
odezwała się i pomachała ukochanemu. Patrzyła na Niego wzrokiem marzycielki.
Nadal nie dowierzała w to co się działo, chociaż minęło już tyle czasu, że
powinna się do tego wszystkiego przyzwyczaić.
-Chodź. Chyba nie
chcesz się przeziębić, prawda?- patrzyła uważnie na Jego usta.- Zwłaszcza przed
przyjściem naszej kruszynki na świat.
Dokończył, cmoknął
delikatnie jej policzek, co dostatecznie ją rozgrzało; chwycił za rękę i razem
udali się do ich wspólnego domu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz