poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Czternaście.



„W sa­mot­ności każdy szmer niesie nadzieję, 

że być może tym ra­zem ktoś za­puka do naszych drzwi.”

•••

            Jej rodzice  zginęli w wypadku samochodowym. Powód? Przecięte przewody hamulcowe. Teraz na jego liście, przyszła pora na Vanessę. Dostawała smsy z pogróżkami; jej telefon ciągle dzwonił. Zamieszkała razem z Ann i Gregorem. Bała się wyjść sama gdziekolwiek. Ale czy można jej się dziwić? Nie. Czuła, że ktoś na nią poluje, jak na zwierzynę. Lecz nie tylko ona odczuwała strach. Gregor również bał się, ale bał się bardziej o Ann. Nie wiadomo kiedy ten szaleniec miał zaatakować, a był przecież niebezpieczny. A przynajmniej udowadniał to przysyłanymi wiadomościami, nie mówiąc już o tym, że doprowadził już do śmierci rodziców Vanessy. Ann, z kolei widziała, że Gregor się boi. Dostrzegała to w każdym jego spojrzeniu, kiedy wychodził z domu. Znała go przecież doskonale. Obawiała się, że jej ukochany postawi jej ultimatum: on albo Vanessa. Co by wybrała? Nawet nie chciała o tym myśleć. Jakkolwiek by postąpiła, zrobiła by źle.  Ale czy mogła zostawić teraz Vanessę na pastwę jakiegoś psychopaty, który poluje na życie dziewczyny? Jak to jest, że strach potrafi aż tak sparaliżować? Ale to też nie był zwykły strach. To był strach przed tym, że koniec może być naprawdę blisko. Z czasem Vanessa zaczęła odczuwać, że wadzi zakochanym. Bądź co, bądź, nie byli już całkowicie sami w domu. Nie mieli tej przestrzeni, wolności, która jest potrzebna każdemu. Kiedyś musiała się wyprowadzić i podjęła tę decyzję już po dwóch tygodniach. Czy jej strach wobec powyższego zmalał? Ależ skąd… On z dnia na dzień rósł, ale przyzwyczaiła się już z nim żyć. Żyć jak z bratem. Czasem miała ochotę już to wszystko zakończyć… Nawet jeśli sama miałaby dokonać aktu odebrania sobie własnego życia. Tak nie dało się po prostu żyć… Całe dnie spędzała sama w dużym, pustym, mrocznym domu, bojąc się własnego cienia oraz zadając sobie pytanie „Co dalej?”. Jak na razie On był nieuchwytny. Przerażało ją ta jego przebiegłość. To był majstersztyk w Jego wykonaniu.  Nie miała pojęcia co zrobiła, że ktoś ją aż tak nienawidzi. Ją i jej rodziców. Odwiedzała ją jedynie Ann, która miała poczucie, że nie zasługuje na przyjaźń. Vanessa, zawsze potrafiła jej pomóc a ona? Bezradność zjadała ją od środka. Ta sytuacja niszczyła każdego z osoba… To było coś w rodzaju potworka, który gryzł i zjadał od środka. Ann wyciągnęła przyjaciółkę na zawody w Tauplitz. Obiecała Gregorowi, że pojedzie na zawody, lecz bała się zostawić Van samą na trzy dni. Czuła się za nią tak niezmiernie odpowiedzialna. A Vanessa? Ta, cieszyła się i miała nadzieję, że odpocznie od towarzyszących jej ciągle nerwów i strachów. I tak też było. Wreszcie od dłuższego czasu porządnie się wyspała, odpoczęła. Problem w tym, że nadal bała się być sama pośród tłumu.Byłoby oczywiście za łatwo, gdyby jej najgorszy koszmar, nie stał się faktem. Ann zniknęła jej z oczu. Wołała przyjaciółkę. Stała na środku wąskiej uliczki, poszukując wzrokiem swojej towarzyszki. Krzyczała na całe gardło, wypowiadając imię przyjaciółki. Płakała. Rozpaczliwie płakała. Mijały ją dziesiątki ludzi, którzy często zatrzymywali się i pytali czy z Vanessą na pewno wszystko dobrze, ale ona nie potrafiła nawet po ludzku odpowiedzieć. Z czasem ulice stawały się coraz bardziej opustoszałe. Ruszyła. Bała się ciemności, która niedługo mogłaby otaczać ją zewsząd. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym hotelu. Jednak, nie ułatwił jej tego fakt, że znajdował się on na uboczu, kompletnym pustkowiu, gdzie zdana była sama na siebie. Szła szybkim, zwartym tempem. Serce raz zwalniało, a potem podkręcało swe tempo. Nagle, właściwie znikąd, za nią wyłoniła się męska sylwetka. Widząc ową postać za swoimi plecami, przyśpieszyła a nieznajomy razem z nią. Był coraz bliżej. Czuła go na swoich piętach. Słyszała jego zasapany oddech.  Zaczęła biec, lecz mężczyzna również i na to nie pozostał obojętny. Rzucił się w pogoń za Vanessą.  Nie minęła chwila, kiedy On dogonił ją i zatrzymał dziewczynę, chwytając ją mocno za rękę. Szarpała się, krzyczała. Zobaczywszy, świecący nóż w ręce napastnika, pogodziła się chwilowo ze swoim marnym losem. Wtedy krzyk, przerodził się w szloch. Donośny szloch. Ale jakie były szanse, że ktoś ją usłyszy? Małe. Za małe i ona to doskonale wiedziała. Znajdowali się przecież na kompletnym pustkowiu…
________________________
Zero dialogów, wiem…
Wyszło jak wyszło, trudno...
Ale jeszcze nigdy nie napisałam tak krótkiego rozdziału. ;p 
Zawsze pozostają druty. xD 
We środę pojawię się z następnym.
Całuję kochane. ;**


6 komentarzy :

  1. Mamuńciu...
    Krótko ale treściwie.
    Jak to zginęli? Rodzice... Niechże ten koszmar się skończy!
    Ja wyczuwam tutaj kolejną tragedię. I to nie będzie jedynie tragedia Van ale także Ann...
    Błagam powiedz, że się mylę.
    Normalnie kosmos.
    Pisz dalej, a ja zwiędnę w oczekiwaniu na środę.
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Matematyka + Nowy rozdział w twoim wykonaniu = mile spędzony czas.
    Dobra , jak to jej rodzice zgineli dopiero co się z nimi pogodziła , chciała zacząć wszystko od nowa , a tu nagle to , jeszcze te groźby , przecież on ją wykończy , z resztą już ją dopadł , bo jak Ann mogła zostawić ją samą ! Chodź jest w ciąży , a kobietą w ciąży wszytko można , ale to nie zmienia sytuacji. Przecież , jak on ją zabije to , to opowiadanie nie będzie już takie samo. Może Morgi "przyleci" na tych swoich nartach i po rządnie go zleje tymi nartami , a ją uratuje , no ale to tylko moje marzenia , ty pewnie masz już dla niej los przygotowany , ale proszę oszczędź ją choć trochę ! Cudny rozdział , ich czekam do środy , Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tutaj na zawał padnę ! Jeszcze chwila , a ...
    Dlaczego tak krótko no ?!... chociaż jak miałabym czekać do ( czyt. nie wiadomo kiedy) wolę już krótko , treściwie i codziennie!;D
    Przeraża mnie to wszystko pozytywnie !;D
    Najlepsze opowiadanie jakie mam okazję czytać! Konkretne!;D
    ' Obawiała się, że jej ukochany postawi jej ultimatum:... ' - czuję, że sielanka nie potrwa długo!:♥ + zniknięcie Ann? Taak!
    A Vann ? - Tylko nie waż się jej uśmiercać i kończyć opowiadania , bo tego nie zniosę, rozumiesz!
    Ależ mam w sobie emocji...;p
    Nie ma tego pustaka Morgensterna , dziwne::D!

    Ann!

    OdpowiedzUsuń
  4. Co z tego że krótki czasami tak jest...
    Krótki, ale treściwy :D
    Piszesz jedno z opowiadań, które uwielbiam czytać <3
    Van pisałam już, że jest chyba do mnie podobna,
    teraz mogę to już potwierdzić.
    Obie jesteśmy tak samo zagubione.
    Ahh jakiś mam nastrój melancholijny,
    to przez ten deszcz!!! o tak na pewno :P
    Czekam na następny ma być szybciutko :))
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. O Jezusie! Ten człowiek to jakiś psychopata... Boję się, że coś jej zrobi. I jeszcze do tego wypadek jej rodziców. To wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko i zdecydowanie podąża w złym kierunku. Może ktoś ją uratuje? A może to jakiś sen?
    No nic, czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejcia... Mam nadzieję, że pojawi się jakiś supermen i pomoże biednej Van...
    Ten człowiek jest jakiś chory psychicznie ;c
    Szkoda mi jej ;c
    Czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń