sobota, 5 kwietnia 2014

Osiem.




„Bo w teat­rze życia, nie ma prób,

 od ra­zu przechodzi­my do przed­sta­wienia swo­jej ro­li,
mi­mo bra­ku sce­nariu­sza na przyszłość.”
 


•••
                Van wróciła do domu w grobowym nastroju. Wszystko znowu runęło. Nie dość, że ciągle miała przed oczyma obrazek obściskujących się Thomasa i Caroline, to jeszcze zaraz jej problemy prywatne miały być tanią sensacją w brukowcach. Miała zacząć nowe życie… Zaczęło się nieźle, nie ma co… Powoli odechciewało jej się żyć. Wszystko szło nie tak… Dosłownie wszystko kończyło się, zanim zdążyło się jeszcze rozpocząć. Na samą myśl, łzy wzbierały się w jej oczach. Dlaczego to akurat ona była taka słaba?  A co z pozostałą dwójką, która również siedziała w tym wszystkim po uszy? Thomas i Caroline, zdawać by się mogło, że szybko zapomnieli o tej całej sytuacji. Byli sławni, co równało się z tym, że mogli się już przyzwyczajać do czegoś takiego, ale Van? Dla Van to wszystko było nowe i brutalne.  Kiedy była z Thomasem nie spotkała się z czymś takim… Los jej nie oszczędzał… Mścił się na niej, a ona nawet nie wiedziała za co. Teraz ktoś będzie chciał  zrobić sensację z jej cierpienia, a martwiło to Thomasa, bo on dołożył do tego cegiełkę. Martwił się o Vanessę. Była dla niego ważna. Może nawet za bardzo, niż teraz powinno? Ta rozpacz i obłęd, którą widział w oczach dziewczyny tamtego wieczoru coś w nim przełamało. Coraz częściej towarzyszyło mu powracające uczucie zagubienia i bezradności a przede wszystkim- tęsknoty. Jego uczucia wprawiały go w obłęd. Ich nie dało się zmienić, chociaż on tak bardzo chciał. To było nie do przełknięcia, że dopiero teraz dostrzegł, że jednak czuje do Vanessy coś więcej.  A co z Ann? Odważyła się i powiedziała Gregorowi o ciąży, a on… Do tego czasu nie może nacieszyć się faktem, że będzie ojcem. Rzeczywistość, która go otaczała, była nie do uwierzenia. Była zdecydowanie za piękna. Często zadawał sobie pytanie, czy jest już w niebie. Ma już przecież wszystko, co tylko potrzebuje się do życia. Nie mógł jedynie zrozumieć, czym sobie zasłużył na coś tak wspaniałego. Widząc reakcję chłopaka, Ann również zaczęła się cieszyć z tego, że niedługo na świat przyjdzie ich maluszek. Gregor, od razu po powrocie do domu z zawodów, kupił stertę książek na temat „Dobrego wychowania i postępowania z dzieckiem”, co wzbudzało rozbawienie w Ann. Całe to jego przejęcie się tym wszystkim, planowanie wystroju pokoju dla dziecka, czy wymyślanie odpowiedniego imienia, wyglądało naprawdę komicznie. Czy Ann wiedziała co wydarzyło się Vanessie w Kilngenthal? Nie. Van próbowała jej powiedzieć w drodze powrotnej, ale przyjaciółka jej nie słuchała, a tylko chwaliła się, jak wygląda jej cudowne życie. Wobec tego, Van postanowiła to zachować dla siebie. Nie chciała już psuć przyjaciółce humoru swymi problemami. Tę tajemnicę musiała zatrzymać tylko i wyłącznie dla siebie. Do czasu z resztą…  Zarazem Vanessie zaczęła doskwierać samotność. Owszem, miała przyjaciółkę, rodziców, znajomych, ale brakowało jej czułości, ciepła, drugiej osoby przy boku, na której może zawsze polegać. Z dnia na dzień, coraz bardziej zamykała się w sobie. Chciała przebywać w swoim własnym świecie sama, z długopisem i kartką w ręku, pisząc piosenki, których i tak nie miała nigdy okazji zaśpiewać, ale kiedy pisała, wylewała wszystkie swe uczucia na papier i czuła jakby się komuś porządnie wygadała, bo papier przecież przyjmie wszystko… Największe bzdury, cierpienia, poważne zatroskania. Dosłownie wszystko.
            Codziennie odwiedzała większość kiosków w mieście, szukając nerwowo wzrokiem gazety, w której w każdej chwili mógł się pojawić artykuł o niej i Thomasie oraz Caroline. W głowie miała tysiące czarnych scenariuszy, które mogły wydarzyć się po opublikowaniu artykułu. A może za bardzo się przejmowała wszystkim? Nie mogła po prostu nie przejmować się tym wszystkim? Zapomnieć? Mieć wszystko głęboko gdzieś, a zmartwienia zostawić na później? Nie. To kolejna cecha, którą u siebie nie tolerowała. Zawsze każdy problem za bardzo wyolbrzymiała. Przejmowała się w większości rzeczami, które nigdy nie miały miejsca, ale co ona mogła na to zrobić? Nic… I chcąc, nie chcąc, musiała się z tym pogodzić. Taka była. Nie wszystkie cechy charakteru da się w sobie wypracować.
            I tego dnia nic nie znalazła w żadnej z gazet. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej… To czekanie na wyrok… Jak na śmierć… To było właśnie najgorsze w tym wszystkim. Z dnia na dzień czarnych scenariuszy w jej głowie przybywało a  zmierzając do kiosku każdego ranka, nogi coraz bardziej uginały się pod jej ciężarem. Nie posiadała nawet złudnych nadziei, że może owy artykuł się nie pojawi. Który paparazzi odpuści sobie tanią sensację ze znanym i utytułowanym skoczkiem narciarskim? Odpowiedź była jedna. Żaden. Smutne, ale prawdziwe. Taki świat nas otacza. Nie patrzący na ludzką krzywdę, okrutni, obojętny na uczucia… Szła przez zatłoczone ulice miasta, trzymając ręce w kieszeni swojej kurtki i błądząc gdzieś w swoich własnych myślach. Kolejny dzień ciszy. Ciszy przed burzą. Jej oczy były tak strasznie smutne… Niewinne, bezbronne. Nagle usłyszała dziwny dźwięk za swymi plecami. Przestraszona, odwróciła się na pięcie. Jej oczom ukazał się wysoki, przepadlisty blondyn, który bezradnie zbierał zakupy, które przed chwilą przez dziurawą reklamówkę, upadły mu na ziemię. Nie myśląc o niczym, Van w jednym, zwinnym ruchem znalazła się obok mężczyzny i pomogła zbierać mu produkty spożywcze. Blondyn, zawiesił na dziewczynie swe niebieskie oczy. Rzadko zdarzało się, że ktokolwiek byłby w stanie pomóc komuś w potrzebnie, zwłaszcza w takiej rzeczywistości, w jakiej żyjemy teraz. Teraz każdy jest zabiegany i nie myśli nawet o drugim człowieku. Co jednak nie oznacza, że nie zdarzają się wyjątki.
-Dziękuję…- powiedział nieśmiało z kołatającym sercem w piersi. Obecność Vanessy, sprawiała, że w chłopaku obudziły się wszystkie uczucia i zmysły. Dziewczyna wywarła na nim spore wrażenie.
-Drobiazg…- rzuciła, uśmiechając się przymusowo do chłopaka, po czym chciała odejść, lecz zaraz zatrzymał ją blondyn.
-Może kawa w rekompensatę?- zaproponował, czerwieniąc się.
-Chętnie.- powiedziała łagodnie.  Nie miała żadnych planów, więc mogła bez zarzutów skorzystać z zaproszenia chłopaka, a i dzięki temu miała okazję oderwać się od wszystkiego, co ją otaczało i przerażało. Nie minęło pięć minut, kiedy siedziała z chłopakiem przy jednym stoliku w pobliskiej kawiarni. Na początku panowała między nimi głucha cisza. Czy niezręczna? Raczej nie. Przynajmniej nie dla Vanessy. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale był na tyle nieśmiały, że nie potrafił, a Van- odkryła coś przerażającego. Siedziała oko w oko z tym paparazzi, który nakrył ją i Caroline na kłótni o Thomasa! Mało z tym, to ten sam człowiek, który uratował ją przed tymi kolesiami, którzy próbowali się do niej dobierać. Zaskoczenie odebrało jej mowę. Siedziała z szeroko otworzonymi oczami, wpatrując się w blondyna, który właśnie łypał kolejny już łyk kawy. Nie mogła uwierzyć. Nie wiedziała jak się zachować. Z jednej strony chciała teraz dać „z liścia” blondynowi za to, że podsłuchiwał jej kłótnię z Caroline, ale z drugiej strony… To właśnie on uratował ją przed tymi typkami… Gdyby nie on… Nie wiadomo co by się stało.
-A bo ja zapomniałem się przedstawić…- skarcił się, zaczynając rozmowę.- Jakob, jestem.
-Vanessa Sauer…- podała rękę chłopakowi, wstając.- Czym się zajmujesz?- już nie wytrzymała z ciekawości czy chłopak wie kim jest i co ją z nim łączy.
-Jestem dziennikarzem.- powiedział krótko.
-Aaaa, czyli tak to się teraz nazywa.- powiedziała, łykając łyk gorącej i tęgiej kawy. Na twarzy chłopaka zobaczyła niezrozumienie, więc postanowiła mu wszystko od razu wyjaśnić.- Nie wiedziałam, że pożywką dziennikarzy jest życie osobiste innych ludzi. Naprawdę sobie mnie nie przypominasz?- zapytała, po czym zaczęła gorzko żałować swych słów. Może po prostu pomyliła ludzi? Nie. To raczej niemożliwe. Była naprawdę pewna, że ma rację. Zaufała sobie, lecz potem gryzły ją wątpliwości czy dobrze zrobiła…
-To ty…- westchnął z niedowierzaniem.- Ja nie opublikuję artykułu!- wykrztusił i właściwie sam nie wiedział dlaczego. To była po prostu chwila. Przecież artykuł leżał już gotowy na biurku szefa. Jednakże, widział, że Vanessa ma mu to porządnie za złe, a nie chciał urywać z nią kontaktu. Wręcz przeciwnie. Pragnął spędzać z nią jak najwięcej czasu, nie wiedząc nawet jaka ona jest. Pragnął pogłębiać tą znajomość. Pogłębiać coraz bardziej i bardziej… Ona była taka piękna. Delikatna jak pączek róży, a zarazem silna jak głaz. Jak zareagowała natomiast Vanessa? Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Chłopak wyglądał, jakby mówił prawdę, ale to wszystko było takie dziwne… Nieracjonalne… W głębi duszy, trochę się wystraszyła. To naprawdę nie było do końca normalne w jej rozumowaniu.
-A nie uratowałeś przypadkiem ostatnio jakiejś dziewczyny w parku?- zapytała, by odciągnąć temat artykułu na dalsze tory i jeszcze raz podziękować mu za to co zrobił, bo trzeba przyznać, że zrobił wiele.
-No tak… Jakieś typki dobierali się do pewnej dziewczyny…- spojrzał na uśmiechniętą Van.- Nie…- dotarło do niego, że uratował  właśnie Vanessę. To było niewiarygodne. Uśmiechnął się promiennie, właściwie sam do siebie. Przeznaczenie, jak nic- tak myślał.
-Świat jest mały… Ale ja jeszcze raz chcę ci za to podziękować…- odpowiedziała mu dziewczyna, łykając kolejny łyk kawy, po czym sielankę przerwał im dźwięk telefonu Vanessy. Spojrzała zdezorientowana na wyświetlacz. Zastrzeżony numer. Odebrała zmartwiona. Miała jakieś złe przeczucia. Intuicja? Tak. Zdecydowanie. I tym razem jej nie okłamała.
-Jutro o 8.00 przyjdź na cmentarz.- usłyszała gruby, męski i kompletnie nieznany jej głos.- Mam ci coś ciekawego do pokazania. I uważaj, bo to jeszcze nie koniec…- i rozłączył się. Vanessę kompletnie zamurowało. Wyprostowała się mimowolnie. Co to wszystko miało znaczyć? Cmentarz? Co jej ktoś ma pokazać? Jeszcze ten głos, który do niej mówił… Przypominał jej ten, który często słychać w filmach o gangsterach. Był tak strasznie wiarygodny. Prawdziwy. Teraz zaczęła bać się każdego wokół siebie. Szybko wstała, przepraszając Jakoba za przerwanie ich spotkania i wybiegła z lokalu, po czym popędziła na złamanie karku do domu. Ostatnie metry już biegła. Strach odebrał jej wszystko, włącznie ze zdrowym rozumem i rozsądkiem. Chciała poczuć się wreszcie bezpiecznie. Wpadła do domu, nie dbając o to, aby zamknąć bez trzasku drzwi. Próbowała przełknąć teraz jakoś swoje łzy. Łzy, które nawet nie wiadomo kiedy, uwolniły się spod jej powiek. 
Miała poczucie, że ktoś śledzi jej każdy krok; że poluje właśnie na nią. Strach sparaliżował jej ciało. Ale… Nawet w domu odnosiła wrażenie, że ktoś ją obserwuje…
______________________________
Witajcie. ;*
I co myślicie o ósemce?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach. ;))
Całuję. ;**

7 komentarzy :

  1. A może los chce jej powiedzieć że bez Morgiego nie ułoży sobie życie? Ale patrząc na Thomasa i Carolin no to bardziej by mi pasowało żeby to na nich los chciał się zemścić, no ale cóż Van nie była wcale taka niewinna. Gregor ojcem kupującym książki o tym jak wychowuje się dziecko, od czego jest internet. Dla mnie Van jest bardzo płochliwa i jest przykład tego że jest się z jednym facetem, a później on cię zostawia i jesteś w głębokiej dupie, tak jest. Do Thomasa dotarło że nadal coś czuje do Van, teraz to niech się on wali...
    Ann ja wiem że jest w ciąży lecz mogłaby posłuchać co działo się w życiu Van po zerwaniu z Thomasem, mogłaby.
    No dobra świetny rozdział i świetny rozdział, czekam na następny
    Pozdrawiam i całuje
    Werooooo....

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi się ciekawie :D
    Jak w filmie, co mi się bardzo podoba :D
    Gregor - nie wyobrażałam sobie Go nigdy w takim wydaniu i dziękuję Ci za to, że Ty mi Go takiego przedstawiasz.
    Ann - jestem w stanie ją zrozumieć, to dla Niej trudny czas i skupia się właściwie tylko na dziecku ale musi tez pamiętać o przyjaciołach!
    Thomas... - no i tutaj nadchodzi problem. Rychło w czas się skapnął, że jednak czuje coś do Van. Ale to dobrze, teraz powinien trochę pocierpieć. Zachciało mu się laski na jedną noc? (właściwie na kilka:P) Ma to, na co zasłużył. Niech te wyrzuty sumienia Go zjedzą:P
    Jacob... - jakoś nie pasuje mi ten typek.
    A co do tajemniczego telefonu... lepiej niech nie idzie na ten cmentarz sama.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny, bo jest super! :D
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że Gregor nie spieprzy, a rozdział mega! Przestraszyłaś mnie z tym ,,gangsterem". Wiesz co? Miałam przeczucie, że właśnie tym kolesiem był ten dziennikarz, ale że to on ją uratował? No nieźle. Czekam z wielką niecierpliwością na następny, bo czuję, że będzie baaaaaaardzo ciekawie! Ściskam. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak już mówiłam , szablon rewelacja!
    Nowa postać?:D Takk! Nareszcie!... Pożałujesz Morgenstern , chociaż widzę , że już dochodzisz do właściwych wniosków.
    Uczucia górą:D!
    Szczerze powiem , że Gregor mnie zawiódł... jest za idealny... ale to Twoją koncepcja!
    Ciekawa ósemeczka!♥

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może ułoży sobie życie bez Morgiego ? Może to spotkanie z tym dziennikarzem , coś zmieni ? I ten cieszący się Gregor , który zapomniał chyba ze ciąża trwa 9 miesięcy a nie kilka dni . I o co chodziło z tym telefonem , dlaczego ktoś ją obserwuje ? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu jakie to cudowne! *-*
    Może Jacob skradnie jej serce...
    Teraz Morgi teraz? ;/ Oj chłopie...
    Gregor jej taki kochany *-*
    Takie to piękne ♥♥♥
    Czekam na kolejny 3
    Buuuuuziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm... może to czas w końcu zapomnieć o tamtym rozdziale? Zapomnieć o Thomasie? Nie wiem, czy to będzie takie łatwe, ale może ten Jacob jej pomoże? Tylko martwi mnie ten dziwny telefon... Cmentarz? O co chodzi?! Ona tam nie może iść, przynajmniej nie sama...
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń