„Niby wiesz kim jesteś, ale
to inni weryfikują twoją wartość...”
•••
Wpadła do pierwszego lepszego sklepu,
gdzie mogła znaleźć jakąkolwiek gazetę. Ludzie ze zdziwieniem patrzyli na nią,
kiedy przeglądała gazetę po gazecie, niezdarnie ocierając łzy spływające po jej
policzku. Szukała, ale znalazła… Znalazła
to, co przypuszczała. To czego się tak bardzo bała… To o czym już właściwie
sama zapomniała. W jednym z brukowców, wielkimi literami było napisane:
„Zawirowania miłosne Morgiego! Vanessa vs. Caroline”. Nie mogła uwierzyć
własnym oczom. To co widziała nie było prawdą… To nie mogło się dziać naprawdę…
Nie mogło… Nie sądziła, że Jakob może posunąć się do czegoś takiego. I jeszcze
te zdjęcia w gazecie, całkiem wyrwane z kontekstu…
Jej życie nie wyglądało normalnie od
tego czasu. Gdziekolwiek szła, czuła, że spojrzenia ludzi skierowane są właśnie
na jej osobę. A może była jedynie przewrażliwiona na tym punkcie? W pracy
złośliwie dokuczali, dogryzali jej; w internecie widziała swoje zdjęcia i
artykuły, które nie kryły w sobie nawet ziarnka prawdy. To sprawiło, że
całkowicie zamknęła się w sobie. Przestała wychodzić z domu, urwała kontakt ze
znajomymi, nawet od telewizji czy komputera, trzymała się z dala. Odwiedzała ją
Ann, lecz nawet ta nie potrafiła do niej dotrzeć. Nawet Thomas kilkakrotnie
próbował swoich sił i chciał spotkać się z Van, ale ta umiejętnie tego unikała.
Czy obwiniała go za ten artykuł? Raczej nie… To nie on przecież go opublikował.
-Wstawaj!-
rzuciła pewnego dnia Ann i odsuwając żaluzje, wpuściła do pokoju Van trochę
światła i życia, którego tak dawno nie było w pomieszczeniu. Zaraz po tym
chwyciła torbę i zaczęła pakować rzeczy dziewczyny. Właściwie nic nie mówiąc.
-Co Ty robisz?-
zerwała się Vanessa, widząc co wyprawia jej przyjaciółka.
-Jadę z tobą do
Oberstdorfu.- powiedziała ze stoickim spokojem, skupiając się na tym, co ma
jeszcze spakować. Inaczej nie umiała pomóc przyjaciółce. To był jej ostatni
pomysł… Ostatnia szansa… Jeśli polegnie w walce o przyjaciółkę, zawsze będzie
miała to sobie za złe. Vanessa patrzyła na nią martwymi oczami. Nie miała
najmniejszego zamiaru protestować. Nie miała sił. Pragnęła odbębnić te zawody i
wrócić znowu do swojego domu i ponownie rozpocząć swe nędzne życie. Ann, otworzyła zdecydowanym ruchem jedną z
szafek, gdzie miała nadzieję, że znajdzie piżamę, lecz nie znalazła tam tego co
zamierzała. W szafce znajdowały się puste butelki po napojach alkoholowych. Ann
spojrzała na Van niedowierzając w to co znalazła. Chwyciła jedną z butelek i
rzuciła nią mocno o podłogę, po czym usiadła pośród potłuczonego szkła i
zaczęła płakać. Czuła się jakby straciła przyjaciółkę i to z własnej winy…
Vanessa przysiadła się do niej. Nie miała pojęcia co może powiedzieć. Jak się
usprawiedliwić… Nic nie wiedziała. Ann,
nie przestawała płakać.
-Jestem żałosna…-
wyszlochała blondynka.- Nawet nie potrafię pomóc własnej przyjaciółce!-
wyrzuciła z siebie. Vanessa wiedziała, że to nieprawda, ale nadal nie potrafiła
nic powiedzieć. Nie chciała, aby Ann aż tak bardzo przejmowała się nią, lecz
raczej było to niemożliwe. Pojechała zatem z przyjaciółką na zawody do
Obersdorfu. Próbowała przynajmniej stwarzać pozory, że się zmieniła, lecz kiedy
dostrzegła wyrazy twarzy ludzi na jej widok, bądź nawet skoczków, pękała. Czuła się jak eksponat w muzeum. Na dodatek,
ciągle uciekała przed Thomasem. Bała się, że może wydarzyć się jakaś sytuacja,
którą ktoś może zobaczyć. I tak historia zatoczy swe koło…
-Pożegnaj się z rodzicami, maleńka.-
usłyszała w słuchawce telefonu ten
tajemniczy głos, który kazał jej przyjść wtedy na cmentarz. Zbladła. On mówił
tak… Tak pewnie… Sparaliżowana stała na środku ulicy, pośród tłumu ludzi,
którzy zmierzali w to samo miejsce, co ona- na skocznię. Ann wystraszyła się a
Van nadal stała jak kamień. Położyła jej rękę na ramieniu.
-Vanessa…-
przemówiła.- Co jest?- drżała.
-Ja…- zaczęła,
lecz nie dokończyła, gdyż od razu pobiegła do samochodu i rzuciła się do powrotu
do domu. Jechała nie oszczędzając pedału
gazu. Gdy dotarła do Austrii, nie była nawet w stanie bez upadku, przejść od
podjazdu do drzwi. Nogi zupełnie odmówiły jej posłuszeństwa. Czuła jakby jej
ciało było z galarety.
-Mamo! Tato!-
krzyczała, wpadając do domu. Nerwowo wchodziła z jednego pomieszczenia do
drugiego. Jej rodziców nie było w domu. Wycieńczona, przewróciła się na środku
salonu, po czym nie miała siły się już nawet podnieść. Łzy nieustannie
wydobywały się spod jej powiek. Telefon ponownie zadzwonił. Odebrała resztkami
sił.
-I co? Spóźniłaś
się?- usłyszała, po czym wypuściła telefon ze swoich sztywnych rąk. Ciągle
odnosiła wrażenie, że jest obserwowana i ktoś dokładnie zna jej każdy ruch. Zupełnie
tak, jakby była zwierzątkiem zamkniętym w klatce, a w głowie ciągle odpijały
się dwa słowa: „Spóźniłaś się?”…
_______________________
Do katastrof Was już moje
kochane raczej zdążyłam
przyzwyczaić przez ostatni czas, niestety…
Buziaki. ;**
Ja wiedziałam, że ten cały Jacob to jakaś Menda! Wrrrr!
OdpowiedzUsuńA ten facet z telefonu?! Matko Boska co tam się dzieje!? To jakiś świr! Może to jej szalony ojciec? Biologiczny oczywiście. Jakiś psychopata!
Ja mam nadzieję, że z rodzicami jednak wszystko będzie dobrze, bo to co przechodzi Van to jakiś koszmar. :(
No i mam nadzieję, że z ciążą Ann wszystko będzie dobrze, bo jak się stanie coś niedobrego to jeszcze Gregor zacznie Ją oskarżać o całe zło tego świata.
Ech...
------------
A tak w ogóle to rozdział jak zwykle trzyma w napięciu. Więc "Luz w dupie" Klaudia, bo jest dobrze ;)
Buziole:*
Co to ma znaczyć Spóźniłaś się? Co ? Nie dość, Jakob się mści ma niej , a ona ledwo to znosi to jeszcze jej rodzice ! I co ta Ann wygaduje ? Czekam na kolejny , buziaki .
OdpowiedzUsuńZ tej historii robi się kryminał, akcja się rozkręca. A ten Jakob to świnia. Biedna Van jej życie się sypie jak ona biedna się z tego wszystkiego podniesie. Oby jej rodzicom nic się nie stało. Czekam na kolejny :) Buziaczki :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci , że brak mi słów kochana.
OdpowiedzUsuńŻycie jest skomplikowane , a życie Van to już dosadnie.
Współczuć...
Ann♥ , dobrze , że nie ma Grega bo bym tej sielanki nie zniosła!
Thomas! - widzisz oszołomie! gdyby nie Caroline i te Twoje początkowe miłostki , Vanessa byłaby szczęśliwa!
Czekam !
Ann.
Zaskoczyłaś mnie, bardzo mnie zaskoczyłaś! Nie wierzę i nie sądziłam, że dojdzie aż do takich rzeczy. Oby tylko nie sprawdziły się moje przypuszczenia, bo będzie źle..
OdpowiedzUsuńNie lubię Jakoba i tyle!
Czekam i pozdrawiam! :*
Zawału dostałam Klaudia! :D :C
OdpowiedzUsuńJak? Dlaczego? Kto to do cholery jest? ;c
Mam ochotę skopać mu dupę za to co robi biednej Van ;c
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Ale szalejesz z tymi rozdziałami. TYLKO 2 TYGODNIE MNIE NIE BYŁO.A tu takie BUMMMM!
OdpowiedzUsuńFajnie,mam teraz co czytać xd
Zapraszam serdecznie na 12 rozdział z życia Sary.
Pozdrawiam gorąco,Wigi <3
http://themoordeath.blogspot.com/
PS:Przepraszam za swoją nieobecność ,ale byłam ostatnio bardzo zajęta.Postaram sie wszystko nadrobić w czwartek lub piątek. Obiecuje :*
o jeju biedactow z tej Van :<
OdpowiedzUsuńwspółczuję jej ,nawet bardzo :/
czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :*
Zapraszam serdecznie na 12 rozdział z życia Sary.
Pozdrawiam gorąco,Wigi <3
http://themoordeath.blogspot.com/
PS:Przepraszam za swoją nieobecność ,ale byłam ostatnio bardzo zajęta.Postaram sie wszystko nadrobić w czwartek lub piątek. Obiecuje :*
O matko ile się tu dzieje ! Tylko szkoda, że źle się dzieje...
OdpowiedzUsuńKurde, kto ją do cholery prześladuje? Czyżby był to Jacob?
Czekam na następny i pozdrawiam :*