„Myślałam, że mam obok siebie
przyjaciół,
a miałam wrogów...”
•••
Tuż za nią wybiegła Ann, która na
dobrą sprawę, ledwo co chodziła po domu. Naprawdę nie była w dobrej formie a na
dodatek takie rzeczy działy się wokół niej… Kiedy zobaczyła kim jest ów
mężczyzna, zdębiała. Nie miała pojęcia co to wszystko znaczy… Była wręcz pewna,
że ta cała sytuacja to jakieś wielkie, kompletne nieporozumienie. Pomyłka. Bo
to nie miało prawa być prawdą.
-Nie!- krzyczała,
ciężko sapiąc. Z nerwów nie mogła nabrać powietrza w swe płuca. Z sekundy na
sekundę, coraz bardziej brakowało jej powietrza. Robiła się wręcz sina na
twarzy.- To jakaś pomyłka! Proszę go puścić!- chciała pobiec w stronę
policjantów, lecz już nie zdołała, gdyż opuściły ją wszystkie siły. Przed
oczami zrobiło się ciemno. Zemdlała.
Obok niej w mgnieniu oka pojawił się Gregor. Vanessa, zachowując resztki
zimnej krwi, szybko i sprawnie zadzwoniła po karetkę. Zanim jednak ta przyjechała, Ann odzyskała już
przytomność w domu. Dobrze pamiętała co się stało. W głowie Van parowało, to co
mogło się dziać wewnątrz Ann? Jak mógł się czuć człowiek, który właśnie
dowiedział się, że jego ojciec prześladuje jego najlepszego przyjaciela? Tak.
Oprawcą Vanessy, był właśnie ojciec Ann.
-Oni
muszą go wypuścić!- zerwała się szybko.- To jakaś pomyłka! Nie, nie…- bredziła.
Ciągle płakała. Co to wszystko miało oznaczać dla jej ojca? Był tak bardzo jej
bliski. Nie rozumiała. Zaczęła płakać jeszcze bardziej.- To przez ciebie i twoich
rodziców!- krzyknęła z płaczem i żalem do Vanessy. Ta, z kolei, dopiero teraz
dostała zimny kubeł głowy na głowę. Zacisnęła swe ręce w pięści. Na twarzy
zrobiła się cała czerwona. Nie dało się nie zauważyć, że Ann o wszystko obwinia
właśnie Vanessę i jej rodziców, co też właśnie tak podziałało na dziewczynę.
Przecież na tym wszystkim najbardziej cierpiała właśnie szatynka stojąca przed
Ann.
-Wiedziałaś o
wszystkim!- krzyknęła pewnie Van, wstając z kanapy, na której również leżała
Ann. Dotychczas była ciągle przy niej. Nigdy w życiu nie spodziewałaby się
takiej reakcji jej najlepszej przyjaciółki.- To przez ciebie On znał każdy mój
ruch!- krzyczała na całe gardło.
-Na pewno musiał
mieć jakiś powód!- odgryzła się resztkami sił, Ann. Pragnęła walczyć. Walczyć o
swojego ojca.
-Że co?!- nie
wierzyła w to, jak bardzo ona broni swojego ojca, a całkowicie obwinia o
wszystko Van.- On zabił moich rodziców! Próbował mnie zabić!- wrzeszczała
jeszcze bardziej, niż przed momentem, na co Ann nie zdążyła już nic
odpowiedzieć, gdyż ponownie zemdlała. Van spojrzała na przyjaciółkę po raz ostatni
pogardliwie i wybiegła z domu. Po której stronie barykady znajdował się Gregor?
Był całkowicie neutralny. Z jednej strony, rozumiał postępowanie Vanessy i to,
jak musiała się czuć, kiedy najbliższa jej na świecie osoba, jest przeciwko
niej, a z drugiej strony- Ann była naprawdę bardzo mocno związana z ojcem. Jak
inaczej mogła zareagować, jak właśnie nie tak? Ich przyjaźń została wystawiona
na naprawdę poważną próbę.
Po Ann przyjechała wkrótce karetka,
która odwiozła ją prosto do szpitala. Całej tej scenie przyglądała się Vanessa,
która stała naprzeciwko ulicy, gdzie rozgrywała się akcja transportu Ann do
szpitala. Widok jej przyjaciółki na noszach, nie wzbudził w niej litości ani współczucia.
Nadal była na nią niepojęcie bardzo zła. Nie mogła uwierzyć, że Ann o to
wszystko oskarża właśnie ją i jej –nieżyjących- rodziców. Sytuacji nie
polepszył jeszcze na pewno fakt, że przed swoim domem zobaczyła, czekającą na
nią, Caroline. Wymieniały się wzajemnie swymi wrogimi spojrzeniami. Żadna z ich dwójki nie wiedziała na początku
co powiedzieć.
-Czego tutaj
chcesz?- zapytała pierwsza Vanessa, zdziwiona a zarazem zaskoczona, spotkaniem
Caroline.
-Dowiedzieć się co
takiego zrobiłaś Thomasowi!- powiedziała z intrygą, patrząc w oczy Vanessy.
-A co ja mam z nim
wspólnego?- prychnęła.
-Przez ciebie
został z niego kompletny cień skoczka!- naskoczyła na nią z pretensjami.- Widzę
co się dzieje na treningu! Pojmij w końcu, że nigdy nie będziesz lepsza ode
mnie. Pogódź się z tym, że nie będziesz, nie jesteś i nie byłaś wystarczająco
dobra dla niego. On potrzebuje prawdziwej kobiety a nie takiego czegoś!-
zmierzyła dziewczynę wzrokiem od góry do dołu. W Vanessie, po raz kolejny dziś,
zawrzało. Nie wytrzymała. Zbliżyła się do niej i nerwowo pchnęła Caroline, a chuda
i drobna skoczkini, upadła z impetem na ziemię. Teraz to Vanessa była nad nią.
Pod wpływem chwili i właściwie sama nie wiedząc co ja do tego kusi, wymierzyła
siarczysty kopniak w ciało dziewczyny. Potem jeszcze jednego i jednego. To jak
bardzo jej nienawidziła, wyrażała w tym jak bardzo ją biła. Dopiero po dłużej chwili, zdała
sobie sprawę, co tak naprawdę robi. Stanęła jak sparaliżowana nad ciałem
dziewczyny, przygryzając swą wargę, po czym jak najszybciej opuściła miejsce
zdarzenia. Teraz swą frustrację wyrażała biegnąc. Biegła ile sił w nogach. Nie
mogła uwierzyć, że była zdolna się do czegoś takiego posunąć. Nikt by nie
uwierzył. Pobiegła do domu Ann. Wiedziała, że jej tam nie ma. To był po prostu
odruch. Czyste przyzwyczajenie. Drzwi szybko otworzył jej Gregor. Dziewczyna
nie zwracając uwagi na nic, wtuliła się w chłopaka. Potrzebowała czyjejś
bliskości, ciepła…
-Gregor…-
wyszlochała.- Bo ja… pobiłam Caroline…
Chłopak nie mógł
uwierzyć w to, co powiedziała mu drobna szatynka. To był kompletny odlot.
Słyszał wielokrotnie, że jacyś mężczyźni się pobili, ale nigdy, żeby dziewczyna
pobiła drugą dziewczynę. I to Vanessa Caroline? Co się stało? Co do tego
doprowadziło? Wiedział również, że to nie obejdzie się bez konsekwencji dla
Vanessy. Znał Caroline trochę czasu. Znał jej wredny charakter. Kiedy upatrzyła
sobie jakąś ofiarę, nie puściła jej dopóki nie zniszczyła wszystkiego. A teraz
jej ofiara miała na imię Vanessa. Vanessa Sauer.
Van, oderwała się od chłopaka. Ich
twarze dzieliły milimetry. Byli nieludzko blisko siebie. Po policzkach
dziewczyny spływały łzy. Gregor odruchowo wytarł je swymi dłońmi. Było między
nimi coś nadzwyczajnego. Z każdą sekundą zbliżali się do siebie coraz bardziej
i bardziej… Narodziło się wówczas coś magicznego… Chwila, która przyszła niespodziewanie, chociaż nigdy nie powinna.
_______________________________
Uff… Skończyły się testy,
więc jestem
Z nowym rozdziałem. Bardzo
Was zawiodłam? ;c
Wybaczcie, bo naprawdę nie
potrafię ocenić tego czegoś
na górze… ;p
Dziękuję Wam bardzo za wsparcie. :D
Jesteście nieocenione. <3
Moje. <3
Najlepsze. <3
Dziękuję Wam bardzo za wsparcie. :D
Jesteście nieocenione. <3
Moje. <3
Najlepsze. <3
Do niedzieli! <3
Buziole. ;**
O cholera! Ja się pytam co to jest ta końcówka?!
OdpowiedzUsuńAle dobrze, przejdźmy do rzeczy. Nic się nie martw, rozdział jest świetny! Cudeńko.
Ojciec Ann? Tego to bym się nie spodziewała. I że Ann to wszystko...? Nie, to wciąż mi się w głowie nie mieści. Ale tak jak Gregor (o Boże czy ja właśnie zgadzam się ze Schlierenzauerem?) rozumiem reakcję i jednej i drugiej.
Caroline? Wiedziałam, że ze spotkania z nią nie będzie nic dobrego, ale żeby aż tak? To jest nieprawdopodobne, że Van ją pobiła. ABSURD. Ale mamy czarno na białym, że tak właśnie było więc muszę się z tym pogodzić.
I ta cholerna końcówka! Opisałaś to świetnie i bym cię za to pochwaliła i rozpływała się nad tym, gdyby nie to, że Gregor ma dziewczynę. I to w ciąży! I to najlepszą przyjaciółkę tej, z którą się pocałował! I to przecież Van załatwiła im poznanie się, a Gregor pokochał całym sercem Ann i ICH dziecko. Kolejny absurd.
Ale rozdział jest genialny, mną się nie przejmuj. Widzisz ile emocji wywołałaś? :*
Był ekstra ale szkoda mi VAN mam nadzieje że Ann jej wybaczy i będzie z Gregorem ,a Van z Thomasem!!!
OdpowiedzUsuńA ja podejrzewałam Andiego ! Przepraszam Welli ! Ja po prostu jestem nie ogarnięta. Dobra jak to ojciec Ann ? Dlaczego on? A Ann ? Nic nie wiedziała nie wydaje mi się bo skąd by znał każdy krok Vann ? I dlaczego ,gdy wydarzył się ten atak na nią , ona tak nagle ją zostawiła ? To wszystko takie podejrzane. Carolin , to po protu należało się jej! I ta końcówka! Oni nie mogą , Gregor nie może jej pocałować , a ni ona go , bo ona musi być z Karlem ! I pisałam kiedyś , że brakuje mi Andiego , to teraz piszę że brakuje mi Thomasa. Na serio chciałabym by te spory pomiędzy nimi się wyjaśniły , ale czekaj Carolina pójdzie na skargę i on się pojawi . Tak znowu moje przypuszczenia , ale nie bierz sobie ich do siebie .Cudny rozdział , Buziaki :*
OdpowiedzUsuńNie skomentuje tego , bo brak mi słów!
OdpowiedzUsuńAnn.
O matko... No toś mnie zaskoczyła.
OdpowiedzUsuńW życiu bym nie spodziewała się ojca Ann!
I jeszcze to pobicie Caroline... Masakra.
Gregor... ja czułam że tu się coś wydarzy :D
Nie wiem jak to rozwiążesz ale na pewno będzie ciekawie i czekam na kolejny :D
Buziole:*
A ja nikogo nie podejrzewałam, przecież Welliś nie mógłby być aż tak wredny. Ja nigdy, nie lubiłam Ann, dlaczego? widziała tylko swój czubek nosa, była suka i właśnie pokazała swoje drugie ja, ja wiem że można kochać swojego ojca i go próbować uniewinnić, ale żeby obwiniać ofiarę to jest szczyt. Ale ja też muszę kogoś skrytykować Vann co ona zrobiła ja wiem że Carolin jest dziwką ale kurcze mogła by się powstrzymać. No do niedzieli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuje
Weroooooo....
Ps. JAK CI POSZŁO NA TESTACH??
Dziekuje, przyznam, ze nawet nie tak zle jak myslalam. :) ale rozszerzony angielski akurat zawalilam. ;p i szkoda troche rozprawki, bo mogla byc napisana lepiej, ale moze nie jest tak tragicznie. ;) ha! Nawet matematyke jakos przezylam! :D
UsuńJej nie spodziewałam się tego...
OdpowiedzUsuńGregor i Van...
Rozdział cudny, jak zawsze <3
Czekam na kolejny :)
Buziaki ;*
Ile się dzieje! Tego się nie spodziewałam, ze może to być ojciec Ann... Jeszcze te jej oskarżenia. Pobicie. Sama nie wiem jakbym w tej sytuacji postąpiła... A ta sytuacja z Gregorem? Że oni coś między sobą? Nieee Van przecież kocha Karla, a może nie... Sama się w tym pogubiłam...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już niedługo się wszystko wyjaśni...
Pozdrawiam :*
+zapraszam na trójkę:
Usuńhttp://oplaca-sie-walczyc.blogspot.com/
Ahh. Nawet nie wiesz jak ja każdy twój rozdział przeżywam.
OdpowiedzUsuńz jednej strony fajnie by było jakby się coś między Van i Gregorem wydarzyło i sądzę że się wydarzy żeby przerwać to nierealne szczęście pomiędzy nim a Ann, ale no ... szkoda mi będzie trochę Ann.
Chociaż było kilka momentów w których mnie wkurzyła
Pozdrawiam ;)
Nie wierzę, nie wierzę. Dziewczyno... Ale im pokomplikowałaś życie, naprawdę! Nie spodziewałam się wszystkiego w tym rozdziale, ale nie tego, zaskoczyłaś mnie naprawdę bardzo. :o Zaskoczyłaś mnie i to cholernie, a teraz sama nie wiem co będzie i nie chcę nic przewidywać.. Pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńO kurde. To poszalałaś moja droga. :D
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam powiedzieć. <3 Ale to coś cudownego.
Szkoda mi dziewczyn, ale tak jakoś się uśmiechnęłam gdy przeczytałam że Van i Gregor..:D
Nie mogę się doczekać kolejnego. :***
Rewelacja. <3