„Miłość sama w sobie
jest "nie do pojęcia",
ale dzięki miłości możemy
"pojąć wszystko".”
•••
Zaśpiewać miała właśnie o tym, jakie
życie jest piękne i beztroskie; miłość
wspaniała, a problemy nie istnieją. Ale to była nie prawda… To tylko tani banał, który wmawia się innym
ludziom, aby oni sami mogli w to uwierzyć… Kiedy śpiewała wyrażała własne uczucia.
Właściwie to w tym wszystkim podobało jej się najbardziej. Sam fakt, że kiedy
zaśpiewa coś od serca, poczuje lekkość w sercu. A co odczuwała teraz? Co można
odczuwać, kiedy usłyszy się słowa „jesteś potworem”, wypowiadane z ust tak
ważnego dla ciebie człowieka? No właśnie…
Chłopaki z zespołu zaczęli grać. Spróbowała wydobyć z siebie chociaż
jeden dźwięk, ale wyszło na to, że jedynie cienko zapiszczała. Zespół przestał
grać. Chłopaki ze zdziwionymi minami spoglądali na zapłakaną dziewczynę. Schowała
twarz w dłoniach. Łzy same wydostawały się spod jej powiek. Goście w
restauracji czekali z niecierpliwością, jednak nikt nic nie mówił. Na sali
panowała cisza, przy której można by było usłyszeć nawet mysz, która
przeleciałaby przez środek lokalu. Nikt nie wiedział, co dzieje się z Vanessą.
Ona sama nawet tego nie wiedziała. Nadal próbowała opanować jakoś łzy. A z tym
nie jest wcale tak łatwo… W końcu zebrała się w sobie i podniosła głowę. Łzy
spływały jej po policzku. Wpatrywała się w kompletnie nieznajomych jej ludzi,
szukając jakiegoś natchnienia, który pchnąłby ją do przodu. Pozwolił i dał
motywację, aby zrobić coś pożytecznego. Nagle, jakby spod ziemi wyrósł Karl,
który pokazywał jej zaciśnięte kciuki. Uśmiechał się do niej. Tak ciepło. Tak
radośnie. Wspaniale. Wyjątkowo. Wiedział, że nie jest dobrze, ale nie dał tego
poznać dziewczynie. Chciał jej dać przynajmniej nadzieję, że to wszystko da się
jeszcze naprawić. I udało mu się w stu procentach.
-Co jest ciągle
obecne w naszym życiu?- zaczęła ochrypłym głosem.- Miłość.- odpowiedziała na
pytanie, zadane przez nią samą.- Ta miłość, którą obdarowujemy każdego.
Ukochanego, brata, siostrę, rodziców… To ona sprawia, że chce nam się żyć, bądź
kompletnie chcemy się poddać, bo nie mamy już sił na odbieranie bodźców, które
nam wysyła i które jakże bardzo nas ranią. Ktoś mądry, powiedział kiedyś, że
słowem rani się gorzej niż nożem. Zgodzicie się z tym?- zapytała, a na twarzach
niektórych zobaczyła wyraz, który całkowicie wyrażał potwierdzenie słów
dziewczyny. Nawet na twarzy Karla, zobaczyła cień zgody. Spojrzała na Fritza.
Wiedział co chce zrobić dziewczyna, więc twierdząco kiwnął do niej głową.- Pozwólcie,
że przedstawię Wam, jak to wszystko widzę ja…- zamknęła oczy, wzięła głęboki
wdech i wydech, po czym zaczęła śpiewać jedną z piosenek, które znała na
pamięć. Po chwili przyłączyli się do niej chłopaki, którzy dawali lekki podkład
muzyczny jej głosowi. Skończyła. Łzy jeszcze bardziej cisnęły jej się do oczu.
Czuła, jakby kamień spadł jej z serca. Usłyszała gromkie brawa. Po tym, nie
miała już problemu z zaśpiewaniem innych piosenek. Kiedy śpiewała, przez chwilę
ona sama stawała się muzyką. Uczucia, które towarzyszyły jej podczas tej
czynności, tryskały z niej na kilometr. Swoim głosem przyciągała każdego, co
też zaowocowało sukcesem, gdyż coraz więcej ludzi przychodziło na ich występy,
a z dnia na dzień ich występów przybywało. W jej życiu zaczęło się w końcu
układać. Nawet swe uczucia odpowiednio poukładała. Wiedziała, że to co było już
nie wróci, a jeśli Morgi nie chce, to nie musi jej wierzyć. Teraz ważny dla
niej był Karl. Nie chciała przyznać się sama przed sobą, że chyba czuje do
niego coś więcej niż przyjaźń. Niesamowicie się do siebie zbliżyli i mimo że chłopaka
dosyć często nie było w domu, co spowodowane było wyjazdami na Puchary Świata,
starali się spędzać ze sobą maksimum czasu. Kiedy tylko mogła, Vanessa chodziła
na treningi z chłopakiem, co spowodowało, że Andreas, który przyglądał się temu
wszystkiemu z boku, najzwyczajniej na świecie zrobił się zazdrosny. Był pewien,
że Van i Karl są parą. Ale co innego mógł sobie pomyśleć? Każdy brał ich za
parę, chociaż oni tak naprawdę nią nie byli. Wracając do Andreasa, nie mógł
tego znieść. Świadomość, że życzy rozstania najlepszemu kumplowi i Vanessie, na
której cholernie mu zależało, spędzała mu sen z powiek. Nie chciał, by oni byli
razem. To nie mogło tak być w jego mniemaniu. Chodził cały czas nadąsany, nie
odzywając się czasem nawet pół słowem do Vanessy i Karla, kiedy ich razem
spotykał. Zarówno, ona jak i on, nie wiedzieli co się stało chłopakowi. Nigdy
wcześniej się tak nie zachowywał. Odrzucał nawet ich zaproszenia na wspólny
wypad na miasto. Chyba najbardziej bolała go świadomość, że to Karl wyciągnął
Vanessę z kompletnego bagna, a on nie potrafił, chociaż tak strasznie zależało
mu na tym i tyle czasu poświęcił na wymyślanie różnych planów, które miały na
celu pomoc Van.
-Andreas!-
usłyszał, gdy wracał z treningu. Odwrócił się na pięcie, po czym wysilił się chociaż
na sztuczny uśmiech, mimo że nie było mu wcale do śmiechu. Dziś znów widział
ich razem na treningu.
-Ann, jak miło Cię
widzieć…- odezwał się, gdy dziewczyna była już dostatecznie blisko niego.- Piłkę
zjadłaś?- palnął, widząc brzuch ciążowy dziewczyny. Nie wiedział nic o ciąży
Ann. Oczywiście Vanessa zapomniała mu o tym powiedzieć… Znali się obydwoje od
małego dziecka. Wielokrotnie, kiedy przyjeżdżał do Austrii, Vanessa była
właśnie z Ann. Nic dziwnego, że dziewczyna nie pozwoliła mu przejść obok siebie
obojętnie.
-Bardzo śmieszne.-
burknęła, ale z uśmiechem na ustach.- Wracasz z treningu, tak?
-No tak…- kiwnął
twierdząco głową.
-A nie wiesz czy
Van z Karlem są już w domu?- zapytała, jednocześnie rozdrażniając chłopaka.-
Chciałam do nich wpaść, robiąc niespodziankę, ale nie wiem czy są w domu…-
wyjaśniła, widząc zdziwienie, pomieszane ze złością, na twarzy chłopaka.
-Powinna już być.-
wycedził przez zaciśnięte zęby.- Znasz Karla?- zapytał. Chciał się dowiedzieć
więcej o relacji Karla z Vanessą, a Ann była doskonałym źródłem informacji.
Postanowił ją więc umiejętnie wykorzystać, przez co jutro zapewne będzie miał
ogromne wyrzuty sumienia. Ale musiał…
-Tak.-
odpowiedziała.- Był raz z Van u nas w Austrii, często też kiedy rozmawiam z Van
przez internet, On również jest obecny. Fajny z niego chłopak.- powiedziała z
uśmiechem. Andreas nic nie odpowiedział. Spuścił głowę na dół, zacisnął mocno
oczy, próbując jakoś opanować uczucia, które w nim buzowały z coraz większą
siłą.- Van, nic mi o tym nie mówiła, ale mi się wydaje, że z tym Karlem to
chyba jakaś grubsza sprawa…- podzieliła się swymi podejrzeniami z chłopakiem,
dokładając jeszcze więcej oliwy do ognia.- Może i wreszcie Vanessa znajdzie
szczęście.
-Na pewno…-
wykrztusił ledwo, po czym pożegnał się z Ann i ruszył szybko przed siebie. Wiedział,
że on na to nie pozwoli. To wszystko się tak nie skończy. Nie dopuści do tego.
Wyciągnął z kieszeni telefon i umówił się z Karlem na spotkanie. Musiał jakoś
skutecznie wybić mu z głowy amory. A przynajmniej te, skierowane do Vanessy.
-Fajnie, że w końcu przestałeś się
dąsać.- przemówił pierwszy Karl, kiedy zobaczył Andreasa w umówionym miejscu
spotkania. Cieszył się, że jego kumpel przestał mieć mu za złe, coś czego sam
nie rozumiał i na dobrą sprawę, wydawać się mogło, że to jego wina; że to on
zrobił coś nie tak. Toteż, nie naciskał na przyjaciela, a cierpliwie czekał aż
on sam wszystko sobie uporządkuje. Taki był właśnie Karl. Niespotykany.
Vanessa, nie myliła się, sądząc, że chłopak jest wyjątkowy. Nawet Andreas go za
takiego uważał, bo naprawdę nie znał nikogo o takim przysposobieniu, jakie posiadał
ten młody Niemiec.
-Słuchaj, Karl…-
zaczął, wiedząc dokładnie co i jak ma powiedzieć. Wszystko miał dokładnie
poukładane w swej głowie. Wyuczone jak wiersz, który miał zarecytować.- Jesteś
moim przyjacielem, więc chcę cię ostrzec.
-Przed czym?-
przerwał zdziwiony.
-Przed Vanessą.-
odpowiedział krótko i wyraźne, wywołując jeszcze większe zdziwienie na twarzy
swego przyjaciela. Zaczął mu wszystko opowiadać, również lekko naginając
prawdę. Opowiedział mu o tym, że ktoś zabił jej rodziców, a teraz poluje na nią
samą; że ten ktoś nie spocznie póki jej nie zabije oraz że on i sam, jak i jego
rodzina, jest w niebezpieczeństwie, przez kontakty z dziewczyną. Opowiadał to w
taki sposób, że Karl w każde jego słowo uwierzył. Ale czemu miał by tego nie
robić? Andreas był jego przyjacielem i nigdy nie dał mu powodów do tego, by mu
nie ufać. Przeraził się. Nie tyle chodziło o niego, jak o bezpieczeństwo jego
rodziny. Jeśli ten mężczyzna był taki, jak w opowiadaniach Andreasa, nie miał
żadnych skrupułów. Wrócił do domu chwiejnym krokiem. Musiał jakoś porozmawiać
na ten temat z Vanessą, ale tak było mu trudno… Przyzwyczaił się już do jej
obecności, troski, a może i nawet uczucia, które dziewczyna mu poświęcała. Są
sprawy ważne i ważniejsze. A jak się czuł Andreas? Okropnie, to mało
powiedziane. Czuł, jakby sam siebie opluł w twarz. Nie sądził, że może go na
coś takiego stać. Co zazdrość potrafi zrobić z człowiekiem?
-Van…- Karl zaczął
rozmowę z Vanessą.- Wiem wszystko. Teraz może weźmiesz mnie za skończonego
egoistę, i słusznie, ale zacząłem się poważnie bać o swoją rodzinę… Nie wiem
czy będziesz mogła tu no wiesz… Mieszkać… I może coś jeszcze…- wykrztusił
ledwo.
____________________________
Ble, ble, ble…
Chciałam Wam życzyć Wesołych
Świąt!
Pozdrawiam cieplutko. ;*
Było pięknie, przez chwilę. No kurde, czemu ona ma takiego pecha? Thomas jak zachował się wobec niej to jest niepojęte, aż mi się wierzyć nie chcę. Teraz Andreas... I przez takie zachowanie stracił wiele w moich oczach, Karl we wszystko uwierzył, no nie wierzę! Mam nadzieję, że niedługo naprawdę wyjdzie na prostą. Pozdrawiam. :*
OdpowiedzUsuńJest Andi ! Tak bardzo na to czekałam, ale pojawił się i już wprowadził zamęt. Ja rozumiem , że on jest zazdrosny , bo zakochał się w swojej kuzynce , która naprawdę nie jest jego kuzynką przez co chciał ją zdobyć, ale nie pomyślał o tym że w ten sposób krzywdzi ją -Van. I ten występ jej , cudowny , podobało mi się to jak powiedziała że Thomas może jej nie wierzyć, że ją to już nie interesuje. Tylko ,że przez te słowa zrozumiała ze czuje coś do Karla . Ona to ma pecha jak wszystko sobie w głowie poukłada to za chwile wszystko się wali. A i martwi mnie to że ten jej prześladowca nie daje o sobie znać .Buziaki :)
OdpowiedzUsuńO rrrajciu...
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że ten Karl to taka bajka chwilówka :P
Znowu ktoś zrani Van.
A ona prędzej czy później dowie się kto do tego doprowadził więc Andi zrobił najgłupszą rzecz w swoim życiu :/
Ann... Wyobraziłam sobie tą piłeczkę hehe
Mam nadzieję, że kolejny już niedługo :*
Wesołego jajka:*
Pojawił się Andreas , nareszcie!:D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Go , jego imię i w ogóle postać na jaką Go kreujesz ♥!
Dajże mu szansę no!
Pajac Morgenstern nie zasługuje już raczej na nic ... Karl jak widać partia niezbyt idealna.. a Andi ?
No kur*a to chodząca doskonałość jak dla mnie!:D Niechże Vann otworzy te patrzały!
Zdenerwowałam się.
------------
Wesołych !:D♥
Ann.
Andi, tak mu kibicowałam, a on zrobił takie coś ;///
OdpowiedzUsuńA Karl eh jak mógł uwierzyć ;c
Cudowny ten rozdział jak zawsze zresztą <3
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Nosz kurde! Początek taki piękny. W końcu coś zaczęło się układać...
OdpowiedzUsuńA Andreas miesza, miesza i stracił w moich oczach. Ja rozumiem zazdrość i te sprawy, ale on do cholery jest jej kuzynem! I na co on się łudzi? Że stworzą szczęśliwą parę?! Dobra, kończę swoje wywody.
Pozdrawiam i również wesołych :*